11.03.2023
W pierwszej połowie lat 70. media muzyczne często przeceniały rolę Petera Gabriela w Genesis. Doszło nawet do tego, że część dziennikarzy i postronnych słuchaczy sądziło, że autorem całego materiału był wokalista. Warto sprawdzić sobie w różnych źródłach, jak było naprawdę. Dla przykładu - na wydanym rok wcześniej „Selling England By The Pound” Gabriel był współautorem tylko jednego z trzech progresywnych klasyków - „Dancing With The Moonlit Knight”. „Firth Of Fifth” to głównie dzieło Banksa, choć nie można zapominać o współudziale Rutherforda. Podobnie było przypadku „The Cinema Show”. Niewielki udział miał w nim również Phil Collins. Biorąc pod uwagę całokształt, czyli lata 1967-1975, pod względem muzycznym Peter Gabriel nie wnosił aż tak wiele.
PETER GABRIEL BAND?
Gabriel był charyzmatycznym wokalistą, toteż nic dziwnego, że to właśnie na nim koncentrowała się uwaga. Niezwykle istotny był jeszcze jeden element - frontman skupiał na sobie uwagę mediów muzycznych, dzięki wymyślnym kreacjom w czasie koncertów. Warto zwrócić uwagę na jedną rzecz – zanim wokalista zaczął uskuteczniać przebieranki gazety muzyczne pisały o Genesis rzadko, zazwyczaj były to krótkie recenzje czy też relacje z koncertów. „Rolling Stone” swoją recenzję „Nursery Cryme” (1971) umieścił z... rocznym opóźnieniem. Od czasu, gdy Peter zaczął teatralizować swoje występy momentalnie przyciągnął uwagę dziennikarzy (kłania się koncert w Dublinie z września 1972 roku). Przełomowy był jednak spektakl w Rainbow Theatre, który odbył się 9 lutego 1973 roku. To właśnie na nim Peter poszedł już na całość, prezentując różne kreacje sceniczne. Na efekty nie trzeba było długo czekać. „Melody Maker” na pierwszej stronie swojego pisma umieścił zdjęcie Gabriela w jednej ze swoich wymyślnych kreacji. Wokalista skrywał się na nim za lisią maską.
Abstrahując od rockowego teatru warto pamiętać o jednym – w muzyce rockowej zazwyczaj najbardziej wyeksponowaną osobą jest wokalista. Krótko pisząc – mniej zorientowani mogli odbierać Genesis jako Peter Gabriel Band. Lata 1972-1975 były w tym względzie chyba najbardziej znamienne. Najwyraźniej podobnie myślała niemała część dziennikarzy muzycznych. Potwierdzała to kasandryczna wymowa artykułów wieszczących odejście Gabriela z Genesis. Teksty sprowadzały się do tego, że de facto jest to już koniec zespołu. Muzycy w latach 1972-1975 mieli dość ambiwalentny stosunek do przebieranek Gabriela. Na przestrzeni lat ulegał on zresztą zmianie, co widać choćby na przykładzie Mike'a Rutherforda. W wywiadach niejednokrotnie dawali wyraz temu, że czuli się odsuwani na drugi plan. Nie chodziło tylko o reakcje mediów, ale także zachowania niektórych fanów w czasie koncertów.
Gabriel nigdy nie miał monopolu na pisanie tekstów w Genesis. W tej dziedzinie udzielali się również Anthony Phillips, Tony Banks, Mike Rutherford, Phil Collins i Steve Hackett, choć dwóch ostatnich w niewielkim stopniu („More Fool Me”, „For Absent Friends”). Oto wymowne przykłady: „Fountain Of Salmacis” - Rutherford, „Watcher Of The Skies” - Banks i Rutherford, „Firth Of Fifth” - Banks, Rutherford, „The Cinema Show” - Banks. Oczywiście było ich więcej, podałem tylko przykłady klasycznych kompozycji. Dopiero na „Baranku” Gabriel miał monopol na pisanie tekstów, nie licząc „The Light Dies Down On Broadway”, autorstwa Banksa. W sferze muzycznej wkład Gabriela był niemal odwrotnie proporcjonalny. Był tylko współautorem muzyki do trzech utworów: „The Carpet Crawlers”, „Counting Out Time” i tytułowego (dokładnie fragmentu refrenu). Zważywszy, że na album trafiły ostatecznie 23 kompozycje to mało, bardzo mało. Gdy muzycy pracowali nad „The Lamb Lies Down On Broadway” Gabriel był często nieobecny. W tym czasie był zaabsorbowany sprawami osobistymi. Dokładnie chodzi o skomplikowaną ciążę jego żony, Jill. Po urodzeniu córki znowu nie obyło się bez stresu, ponieważ jej życie długo było zagrożone.
Liczne zalety „Baranka” są powszechnie znane. Nie znaczy to jednak, że jest pozbawiony wad. Wspomnę tylko o jednej, bowiem na przestrzeni lat często mi to doskwierało. Na obydwu płytach występuje wyraźna dominacja tekstu nad muzyką. Sprawia to, że pozostali muzycy niejednokrotnie nie mogli w pełni rozwinąć skrzydeł. Z chęcią usłyszałbym na nim więcej natchnionych, dramatycznych partii instrumentalnych w stylu tych, które wypełniły ,,The Cinema Show’’ czy też ,,Firth Of Fifth’’. Nie zmienia to faktu, że „The Lamb Lies Down On Broadway” to jeden z najbardziej oryginalnych i ambitnych koncept albumów w historii rocka. Kilka razy spotkałem się z opiniami, że pierwsza płyta w tym zestawie jest zdecydowanie lepsza. Nie podzielam tej opinii. Jeżeli nawet jest jakaś różnica jakościowa, to stosunkowo niewielka.
Summa summarum – koncept i teksty to zasługa Gabriela, natomiast muzyka to w miażdżącej większości wkład pozostałych muzyków (najmniej wnieśli Collins i Hackett). W tej sytuacji nie dziwi fakt, że po odejściu swojego frontmana zespól radził sobie znakomicie. Nieco inaczej było w przypadku Petera. Potwierdzeniem tego były jego pierwsze dwa albumy solowe. Słychać na nich wyraźnie, że w dziedzinie kompozytorskiej artysta potrzebował jeszcze sporo czasu, aby osiągnąć w pełni satysfakcjonujący poziom. Debiut był eklektyczny i, przede wszystkim, bardzo nierówny. Drugi album był wręcz krokiem wstecz. Być może zaszkodził mu fakt, że Gabriel postanowił w pewnym stopniu podczepić się pod modną wówczas nową falę, inna sprawa, że miał również pewne problemy z weną twórczą. Nie licząc znakomitego ,,White Shadow’’ z Mistrzem Frippem na gitarze, poziom wydawnictwa zazwyczaj był dość przeciętny. Dojrzałość artystyczną osiągnął Gabriel dopiero na swoim trzecim albumie solowym wydanym pięć lat po odejściu z Genesis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz