Genesis - The Lamb Lies Down On Broadway 2/3


 

 22.01.2023

 

Zgodnie z obietnicą powracam do „Baranka”. Tym razem skupimy się na wątku, który w twórczości Genesis jest czymś marginalnym. Zważywszy na fakt, że strategia artystyczna Banksa i spółki była w tym względzie dość symptomatyczna, warto się nad tym pochylić. W kontekście „The Lamb Lies Down On Broadway” jest to ciekawa kwestia, bowiem chodzi nie tylko o tropy muzyczne, ale także literackie.

 

SPECYFIKA JĘZYKA MUZYCZNEGO - GENESIS A ROCK EKSPERYMENTALNY

Biorąc pod uwagę specyfikę języka muzycznego, Genesis, obok Jethro Tull, był najbardziej tradycjonalistycznym zespołem z grona Wielkiej Progresywnej Szóstki (tworzyli ją także ELP, King Crimson, Pink Floyd i Yes). Muzycy z Genesis dystansowali się od świata awangardy. Często podkreślali, że przede wszystkim są twórcami piosenek. Tymczasem ich dwupłytowe wydawnictwo z 1974 roku jest dość nietypowe. ,,The Lamb Lies Down On Broadway’’ jest najbardziej nowoczesną płytą zespołu, biorąc pod uwagę takie elementy, jak harmonia, podejście do kompozycji i teksty. W pierwszej połowie lat 70. pierwiastki muzyki klasycznej były bardzo mocno obecne w twórczości kwintetu. Ich specyfiką było jednak to, że miały „muzealny” charakter. Odwoływały się wszak do zamierzchłych epok, przede wszystkim neoromantyzmu, który szczególnie upodobał sobie Tony Banks. Podobnie było w przypadku Steve’a Hacketta, który również był rozmiłowany w muzyce klasycznej. Zespół unikał zapuszczania się w rejony związane z dwudziestowieczną awangardą. To nie były ich klimaty.

,,Baranek’’ stanowi w tej mierze wyłom. Wcześniej, nawet na tych najbardziej progresywnych płytach („Foxtrot”, „Selling England By The Pound”), trudno było znaleźć odwołania do „postępowej” muzyki klasycznej XX wieku. Dominował wyraźnie dość tradycyjny język harmoniczny. Do wyjątków można zaliczyć nietypowe organowe zakończenie w „Twilight Alehouse”, utworze, który powstał w czasie sesji do „Foxtrota” (1972), jednak ostatecznie nie trafił na album. Tony Banks poszedł tym razem tropem radykalnych eksploracji à la Keith Emerson. Na „The Lamb Lies Down On Broadway” w kilku miejscach pojawiają się dość zaskakujące rozwiązania brzmieniowe. Najbardziej dobitnym przykładem jest rzecz jasna „The Waiting Room”, będący śmiałym przykładem eksperymentalnych poszukiwań brzmieniowych. Szczególnie zgiełkliwy, wręcz atonalny wstęp może być sporym zaskoczeniem dla niemałej części fanów zespołu. Ba to ciekawa wycieczka w krainę spiętrzonych, radykalnych dysonansów. W czasie, gdy muzycy nagrywali ten utwór trwała bardzo intensywna burza - coś z tego zjawiska atmosferycznego musiało do niego przeniknąć. Oprócz „The Waiting Room” mamy jeszcze kilka instrumentalnych fragmentów okraszonych bardziej nowoczesnymi rozwiązaniami w sferze harmonicznej. Ich dysonansowa faktura może być dla co bardziej tradycyjnych słuchaczy dość odstręczająca. Przede wszystkim kłania się instrumentalny wstęp w „Colony Of Slippermen”

 Nie mniejszym problemem było libretto koncept albumu. Wprawdzie już na „Selling England By The Pound” Gabriel inspirował się wyrafinowaną literaturą współczesną (T.S. Elliot), jednak na ,,Baranku’’ zrobił znaczący krok naprzód. Odnajdziemy na nim ślady wpływów awangardową literaturą XX wieku (surrealizm, nawiązanie do modernistycznego strumienia świadomości). Percepcję utrudnia świadoma intertekstualność tekstów. Pojawia się sporo odwołań do różnych tradycji kulturowych. Aby zrozumieć niektóre teksty wymagana jest wiedza z zakresu mitologii greckiej czy też różnych zjawisk kulturowych. Jeśli połączymy treść przekazu z zagmatwaną narracją, otrzymamy w rezultacie jeden z bardziej hermetycznych koncept albumów w historii rocka. W sumie libretto tego albumu to niezły labirynt.

Zważywszy na wszystkie przytoczone powyżej przykłady nie dziwi fakt, że „The Lamb Lies Down On Broadway” nie odniósł znaczącego sukcesu komercyjnego, choć i tak sprzedawał się nie najgorzej. Jest jednym z reprezentatywnych przykładów intelektualnych ambicji twórców rocka, którzy w latach 70. daleko odeszli już od schematycznej formy piosenkowej i miałkich tekstów o rozterkach uczuciowych nastolatków. W tym wypadku na szczęście nie mieliśmy do czynienia z przerostem formy nad treścią. Wszystkie muzyczne ingrediencje są umiejętnie poukładane. Nie jest to płyta, która całe swoje piękno odkrywa już po pierwszym przesłuchaniu, dlatego warto się w nią zagłębić przynajmniej kilka razy. Dopiero wtedy można wstępnie formułować jakieś opinie.

Na koniec jeszcze mała ciekawostka. Osobom, które cenią sobie teksty Gabriela polecam mało znaną rzecz. Słuchacze, którzy są szczęśliwymi posiadaczami oryginalnego wydania winylowego „Live” (1973) zapewne znają niezwykłą historyjkę science-fiction, napisaną przez Gabriela. Można ją znaleźć na tylnej okładce płyty. Na wydaniach kompaktowych, niestety, jej nie znajdziemy. To typowy Gabriel z tamtych czasów. Nieposkromiona wyobraźnia, ciągotki w stronę surrealizmu. Na „Baranku” wspomniane elementy oraz wiele innych złożą się na niepowtarzalną całość. Chciałem umieścić przetłumaczony tekst tej przedziwnej opowieści, ale ostatecznie zdecydowałem, że lepiej będzie zaserwować Wam oryginał.

 

4:30 p.m. The tube train draws to a halt. There is no station in sight. Anxious glances dart around amongst the passengers as they acknowledge each other’s presence for the first time.

At the end of the train, a young lady in a green trouser suit stands up in the centre of the carriage and proceeds to unbutton her jacket, which she removes and drops to the dirty wooden floor. She also takes off her shoes, her trousers, her blouse, her brassiere, her tights and her floral panties, dropping them all in a neat pile. This leaves her totally naked.

She then moves her hands across her thighs and begins to fiddle around in between her legs. Eventually, she catches hold of something cold and metallic and very slowly, she starts to unzip her body; working in a straight line up the stomach, between the breasts, up the neck, taking it right on through the centre of her face to her forehead. Her fingers probe up and down the resulting slit finally coming to rest on either side of her navel. She pauses for a moment, before meticulously working her flesh apart. Slipping her right hand into the open gash, she pushes up through her throat, latching on to some buried solid at the top of her spine. With tremendous effort, she loosens and pulls out a thin, shimmering, golden rod. Her fingers release their grip and her crumbled body, neatly sliced, slithers down the liquid surface of the rod to the floor.

SPLAT!

The rod remains hovering just off the ground, a flagpole without flag.
The other passengers have been totally silent, but at the sound of the body dropping on the floor a large middle-aged lady wearing a pink dress and matching poodle stands up and shouts, STOP THIS, ITS DISGUSTING!”

The golden rod disappeared; the green trouser-suit was left on a hanger with a dry-cleaning ticket pinned to the left arm.  On the ticket was written-

NAME…………………………….
ADDRESS………………………
…………………………………….
…………………………………….
…………………………………….

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz