Franz Schubert - XXI Sonata fortepianowa B-dur


 

 18.01.2023

 

MODERNIZM - TWÓRCY, DZIEŁA, INNOWACJE (1890-1930) 2/100

Na wstępie wypadałoby jeszcze wyjaśnić, dlaczego chodzi o lata 1890-1930? Był to jeden z najważniejszych okresów w historii sztuki dźwięku. Czas burzliwego rozwoju nowych nurtów muzycznych, które z czasem umieszczono w pojemnej szufladzie pod nazwą „modernizm”. Warto podkreślić, że to właśnie wtedy dokonała się jedna z największych rewolucji muzycznych.

Nie ma pełnej zgody, co do tego, kiedy rozpoczął się modernizm. Jak doskonale wiemy, w sztuce ciężko jest wyznaczyć ostrą cezurę, ponieważ mamy do czynienia ze skomplikowanym, wielowarstwowym procesem. Najczęściej przyjmuje się jednak, że były to lata circa 1880-1890. Nie możemy zapominać o podglebiu estetycznym nowej epoki, dlatego tym razem oraz w następnych kilku częściach zanurzymy się w świat dźwiękowy muzyki XIX wieku. Ważna uwaga - jeszcze tej par excellence romantycznej. Skupimy się na różnych progresywnych tendencjach, które odegrają istotną rolę w procesie kształtowania się nowego języka muzycznego. Najważniejsze będą pierwsze przesłanki zmiany systemu dźwiękowego. Wymownymi przykładami będą wybrane utwory Schuberta, Chopina, Wagnera i Liszta.

Ponieważ wszystkie teksty przedstawiają problematykę w szkicowej formie, postanowiłem wybrać do tego wątku konkretne przykłady. Każdy z nich można potraktować jako prefigurację zmian, które dokonały się na przełomie XIX i XX wieku. Skupiłem się na kwestii związanej ze zmianami w sferze harmonicznej, bowiem to właśnie w tej dziedzinie w dobie modernizmu dokonała się prawdziwa rewolucja. Zaczniemy od muzyki wczesnego romantyzmu, która w swoim czasie zwiastowała głębokie zmiany. Nie będą nas jednak interesowały nowinki stricte romantyczne. Nacisk zostanie położony na innowacje, które będą wybiegać daleko w przyszłość. Z dzisiejszej perspektywy możemy doszukiwać się w nich antecedencji nowego porządku dźwiękowego.

Swego czasu młody Franz Schubert skonstatował: „Czy można wnieść coś nowego po Beethovenie?” Okazało się, że można, co udowodnił sam Schubert. Najlepszym przykładem niech będzie jego ostatnia XXI Sonata fortepianowa B-dur (1928), napisana tuż przed śmiercią. Pojawiają się w niej zupełnie nowe idee muzyczne, które w pełni rozwiną się dopiero wiele lat później. Czteroczęściowa klasyczna forma pozornie może sprawiać wrażenie, że mamy do czynienia z dziełem dość konwencjonalnym, jednak im głębiej wnikniemy w jej materię, tym więcej dostrzeżemy różnic, niejednokrotnie wręcz fundamentalnych.

Co wydaje się szczególnie rewolucyjne? Inny sposób budowania formy, odmienna narracja, podejście do brzmienia. Najwięcej nowych rozwiązań przynosi część pierwsza Molto moderato. Zamiast allegra sonatowego pojawia się bardzo swobodna fantazja fortepianowa. To właśnie w tej części narracja jest bardzo niestandardowa.  Nowatorski jest język harmoniczny. W tym względzie na uwagę zasługuje szczególnie rozszerzona tonalność. Niektóre fragmenty zupełnie pozbawione związków tonalnych. W embrionalnej postaci pojawiają się pomysły, które w odległej przyszłości zostaną rozwinięte przez przedstawicieli impresjonizmu, sonoryzmu i ekspresjonizmu.

 

Płyta godna uwagi związana z tematem:

Franz Schubert - Schubert: 9 Sonatas, Moments Musicaux - Radu Lupu  (2005)

Utwory fortepianowe Schuberta to absolutna klasyka muzyki XIX wieku. Nie dziwi zatem fakt, że ukazało się multum płyt z interpretacjami jego dzieł. Wybór jest zatem przeogromny. Naprawdę trudno jest polecić jeden tytuł. Spokojnie mogłyby to być nagrania: Wilhelma Kempffa, Alfreda Brendela, Światosława Richtera, Marii João Pires, Maurizio Polliniego, Andrása Schiffa. Długo by wymieniać... Wybrałem czteropłytowy album znakomitego rumuńskiego pianisty Radu Lupu. Znajdziemy na nim różne klasyczne schubertowskie rejestracje tego artysty. Rzecz jasna, jest również omówiona XXI Sonata B-dur. Wybór jest nad wyraz udany, bo, obok najlepszych sonat, są również urokliwe „Moments Musicaux”. Lupu jest zaliczany do czołowych interpretatorów muzyki Schuberta, dlatego jego płyty są godne uwagi.

 

 

  

7 komentarzy:

  1. "W tym względzie na uwagę zasługuje szczególnie rozszerzona tonalność. Niektóre fragmenty są zupełnie pozbawione związków tonalnych" .
    Aż tak? Przyznam, że umknęło mi jakoś nowatorstwo tej sonaty. Miałem taki obraz rozwoju sonaty fortepianowej: Scarlatti (pisane jeszcze rzecz jasna na klawesyn), Mozart, Beethoven, Chopin, Liszt. A Schubert nie wydawał mi się w tym obszarze twórcą bardzo innowacyjnym. Mam ją na Naxosie w wykonaniu węgierskiego pianisty Jando (to nie jest top, ale lubię jego interpretacje). Bardzo dawno nie słuchałem - muszę wrócić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przed laty w radiowej „Dwójce” ciekawą audycję na temat tej sonaty miał Piotr Orawski. Opowiadał wtedy o innowacjach harmonicznych Schuberta. Nie spodziewałem się, że już wtedy posunął się tak daleko, choć były to tylko fragmenty. Ciekawe, w jakim stopniu było to świadome? Chopin niecałe dziesięć lat później poszedł jeszcze dalej. Podobno Ligeti stwierdził kiedyś, że pierwszą w historii kompozycją atonalną był finał Sonaty b-moll Chopina.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przypomnę sobie tę sonatę Sonatę i podzielę się wrażeniami (fajnie, że poruszyłeś taki temat). Finał szopenowskiej sonaty b-moll jest niezwykły (niezwykle go sobie cenił również Artur Rubinstein) i faktycznie sprawia wrażenie utworu awangardowego. Choć atonalny w sensie ścisłym na pewno nie jest. Dla mnie, biorąc rzecz na chłopski rozum (czyli stosując moje podejście pianisty dyletanta haha) kwestia jest taka, że obydwie ręce w tym finale grają partie harmoniczne. Odbiega to zarówno od tradycyjnego schematu homofonicznego (prawa -melodie, lewa - harmonię), jak i polifonicznego - dwie (albo więcej) równoległe melodie lewą i prawą ręką w kontrapunkcie . Tutaj lewa ręka gra swoje, czyli typowo (tak jak np. w wielu etiudach czy preludiach), ale prawa nie gra melodii (ani "kontrmelodii"), tylko partię typową dla lewej (charakterystyczne dla Fryderyka wirtuozowskie figuracje). Stąd to wrażenie "niemelodyczności" i jednocześnie niepolifoniczności.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie przesłuchałem sobie tę Sonatę - bardzo piękna rzecz dzięki za przypomnienia. Z tym że nie sprawia wrażenie r równie "awangardowej" co ostatnia część Sonaty b moll Chopina (pewnie te niuanse są możliwe do wychwycenia przez specjalistów). Dla mnie brzmi bardzo dojrzale i w wielu momentach (wolna część druga - cudo!) bardzo beethovenowsko - można ją postawić obok Appasionaty i Patetycznej.
    Jeszcze odnośnie szopenowskiego Finale- Presto, to "awangardowa" jest oczywiście też długość tej części - to jest niesamowity pomysł, żeby tak ogromne dzieło, zwieńczyć tak krótkim tematem. Chromatyka też robi swoje, ale wiele innych utworów Chopina ma równie silną chromatykę, a jednak nie sprawiają one wrażenia tak nowoczesnych i amelodycznych. Gdyby w jednej z rąk (niekoniecznie prawej, bo o Chopina czasem lewa gra melodię, a prawa harmonię) dodać "normalne" akordy (złożone z tych samych dźwięków, które występują w figuracji), to wrażenie "atonalności" byłoby o wiele mniejsze - powstałoby coś, powiedzmy, na kształt Preludium b-moll (No. 16). Geniuszem Chopina było wprowadzenie harmonicznego "podkładu" dla obydwu rąk, co sprawia wrażenie, że w utworze zostaje tylko bardzo gęsta "osnowa", brak natomiast "treści". Takie mam przynajmniej wrażenie, ale mogę się mylić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Również przesłuchałem sobie wczoraj XXI Sonatę Schuberta. Wątki „awangardowe” faktycznie są bardzo subtelne. Najwięcej było circa między 11 a 14 minutą. Abstrahując od tego „progresywnego” wątku, to jedna z najlepszych sonat Schuberta. Szczególnie ciekawie prezentują się trzy ostatnie napisane w ostatnich miesiącach życia. Zważywszy, że kompozytor zmarł w wieku 31 lat i stale się rozwijał, jest to niepowetowana strata dla sztuki dźwięku. Faktycznie jest trochę beethovenowska, co w przypadku Schuberta nie jest żadną tajemnicą. W końcu to był jego największy idol. Schubert miał jednak inny temperament, co zapewne jakoś przekładało się na muzykę. Do Chopina nie będę się szerzej odnosił, bo będzie bohaterem kolejnych wpisów o modernizmie. Rzecz jasna, musi pojawić się Sonata b-moll.

    OdpowiedzUsuń