10.01.2023
Soft Machine był niezwykłą bestią koncertową, dlatego warto bliżej zapoznać się z archiwalnymi nagraniami tego bandu. Na przestrzeni lat ukazało się ich całkiem sporo. Godny podkreślenia jest fakt, że koncertowe wersje utworów nierzadko w znacznym stopniu różniły się od studyjnego pierwowzoru.
Rosnąca ilość koncertów wymagała od artystów tego, aby bardzo szybko stworzyć własny repertuar. Pod koniec 1966 roku w zasadzie wszystkie wykonywane utwory na koncertach były autorstwa członków Soft Machine. Setlista składała się zazwyczaj z następujących utworów: „Love makes sweet music”, „Feelin' reelin' squeelin”, „We did it again” Kevina Ayersa, „That's how much I need you now”, „Save yourself”, ,,You don't remember” Roberta Wyatta, „Fred the fish” Daevida Allena, „Hope for hapiness” Briana Hoppera, „Memories”, „I should have known” Hugh Hoppera. 17 lutego 1967 roku grupa wystąpiła w legendarnym londyńskim klubie „UFO”. Znaczenie tego miejsca dla rozwoju niezależnej muzyki, szczególnie psychodelicznej, było wręcz fundamentalne. To właśnie tutaj występowali: Pink Floyd, Tomorrow, Crazy World of Arthur Brown, Family i inni. Dokładnie w dniu ukazania się singla „A whiter shade of pale” grał w nim Procol Harum.
Soft Machine bardzo szybko dołączył do elity, będąc jednym z najbardziej reprezentatywnych zespołów londyńskiego undergroundu. Klub był miejscem nie tylko koncertów, odbywały się w nim również odczyty poezji, grano eksperymentalne sztuki teatralne. Bywali w nim muzycy z absolutnej popowej i rockowej elity. Wizyty Johna Lennona, Paula McCartneya, Erica Claptona, Micka Jaggera czy też Pete'a Townshenda w zasadzie nikogo nie dziwiły. Każdy, kto chciał być na bieżąco w rockowym światku, bywał w klubie. Publiczność przychodząca do klubu była dobrze wyrobiona muzycznie, w czasie koncertów Pink Floyd i Soft Machine nikt nie tańczył na parkiecie, wszyscy siedzieli na podłodze i z uwagą chłonęli dźwięki dobiegające ze sceny. Muzyką Soft Machine oczarowany był nawet Paul McCartney, który słuchał ich uważnie przebywając za kulisami sceny. Taki obraz zapamiętał dobrze brat Roberta Wyatta, Mark Ellidge, który był w tym czasie mocno związany z grupą, będąc jej fotografem.
Od lutego do maja 1967 roku Soft Machine często grywał w innym słynnym londyńskim klubie „Speakeasy”, który powstał w 1966 roku, a więc w tym samym czasie, co „UFO”. Koncerty sprawiły, iż w undergroundowych kręgach Soft Machine zaczął być stopniowo otaczany swoistym kultem. To właśnie wtedy zdobywał mozolnie pierwszych fanów, uczęszczających regularnie na ich koncerty. Ponieważ muzycy na scenie byli statyczni i niechętni relacjom z publicznością, postanowiono uatrakcyjnić koncerty w inny sposób. Publikę przyciągała nie tylko muzyka, ale także świetlny show, przygotowywany przez Marka Boyle'a. Muzycy Soft Machine byli wraz z Boylem jednymi z prekursorów stosowania tak różnorodnych efektów wizualnych w czasie koncertu. Pewną inspiracją mogły być podobne przedsięwzięcia podejmowane przez Pink Floyd dosłownie kilka tygodni wcześniej, choćby w czasie wspólnego październikowego koncertu w londyńskim „Roundhouse”.
W okresie apogeum rozwoju sceny psychodelicznej w Londynie kluby muzyczne powstawały niczym grzyby po deszczu. Jednym z najważniejszych był „Middle Earth”. Dla Soft Machine było to szczególne miejsce, bowiem koncertowali w nim dość regularnie w 1967 roku. We wspomnianym roku wystąpili w nim aż sześć razy, będąc zawsze jedną z największych atrakcji koncertowych. Ich dwa występy zostały zarejestrowane przez Boba Woolforda. Pierwszy miał miejsce we wrześniu 1967 roku, natomiast drugi w maju 1968 roku. W 2006 roku zostały oficjalnie wydane przez Cuneiform Records na płycie „Middle Earth Masters”. Krążek to niezwykle istotny, bowiem jest to najlepszy archiwalny zapis koncertowy grupy z tego okresu. Niewątpliwie jest cennym dokumentem, ukazującym zespół w składzie już bez Daevida Allena. Wyraźnie słychać na nim jak dryfują śmiało w kierunku coraz bardziej eksperymentalnym. Na płycie dominują wyraźnie utwory instrumentalne. Muzyka dosłownie tonie w dysonansach. Wersje utworów znacznie różnią się od tych znanych z płyt studyjnych, bowiem już wtedy artyści lubowali się w długich improwizacjach.
Repertuar koncertowy z drugiej połowy 1967 roku trudno nazwać muzyką do tańca. Taka twórczość nie mogła liczyć na przychylny odzew szerszego grona fanów rocka. Muzycy Soft Machine byli wprawdzie wtedy kultowym przedstawicielem londyńskiego undergroundu, jednak gdy przychodziło im koncertować na prowincji reakcje publiczności były zazwyczaj niechętne. Czasami dochodziło nawet do aktów agresji zirytowanej publiki, oczekującej skocznej i melodyjnej muzyki. W czasie jednego z pierwszych występów na prowincji, dokładnie w Chelmsford o mało nie doszło do tragedii. Tłum żądny dobrej zabawy został tak rozwścieczony ich muzyką, że o mało nie doszło do linczu. Kevin Ayers i Daevid Allen wspominając to traumatyczne zdarzenie twierdzili, iż mogło tam dojść nawet do wypadków śmiertelnych. Robert Wyatt w jednym z wywiadów, udzielonych w 1969 roku tak oto wspominał te nieszczęsne wypady poza Londyn: W początkowym okresie mieliśmy fatalne dni, kiedy wyjeżdżaliśmy poza „UFO”. Dostawaliśmy pogruchotane mikrofony i cały sprzęt. Sześć razy na dziesięć schodziliśmy ze sceny ze łzami w oczach. Nie chciałbym, aby to się powtarzało.
To dość charakterystyczny przykład, ukazujący jak odbierano wówczas zespoły prezentujące muzykę dość odległą od przyzwyczajeń słuchaczy. Nawet Pink Floyd, grający nieco bardziej komunikatywną muzykę, miał niejednokrotnie kłopoty w mniejszych miejscowościach. W czasie jednego z takich występów Roger Waters o mało nie stracił oka, trafiony monetą w twarz. Jak widać opór materii społecznej wobec takiej niepokornej, nonkonformistycznej muzyki był spory. Zważywszy na to, że wytwórnie płytowe także domagały się od wykonawców przebojowych singli i materiału z komercyjnym potencjałem, odnalezienie się w takiej rzeczywistości nie było rzeczą najłatwiejszą. Na szczęście na przełomie lat 60. i 70. panował jeszcze sprzyjający klimat dla eksperymentów, dlatego też muzycy Soft Machine mogli w miarę sprzyjających warunkach realizować własne koncepcje artystyczne.
Ocena: 7,5/10
------------------------------------------------------------------------------------
Soft Machine - Middle Earth Masters (2006)
1. Clarence in Wonderland 4:33
2. We Know What You Mean 3:02
3. Bossa Nova Express 2:39
4. Hope for Happiness 13:19
5. Disorganisation 6:03
6. We Did It Again 5:48
7. Why Are We Sleeping? 6:16
8. I Should've Known 9:47
9. That's How Much I Need You Now 2:20
10. I Should've Known 6:44
11. A Certain Kind 3:46
12. We Did It Again 0:36
Skład:
Kevin Ayers - gitara, gitara basowa, śpiew
Mike Ratledge - organy
Robert Wyatt - śpiew, perkusja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz