Genesis - The Lamb Lies Down On Broadway 1/3


 

22.12.2022

 

To jeden z tych albumów, o których napisano już niemal wszystko. Dlatego nie mam zamiaru umieszczać na moim blogu jeszcze jednej recenzji. W swoich trzech tekstach skupię się na różnych wątkach, które, w większym lub mniejszym stopniu, są związane z „Barankiem”. Nie chciałbym, aby na przestrzeni kilkunastu dni twórczość jednego wykonawcy zdominowała „Astralną Odyseję Muzyczną”, dlatego poszczególne części będą się pojawiać mniej więcej co miesiąc.

 

KONTROWERSJE W LATACH 70.

Dwupłytowy album koncepcyjny „The Lamb Lies Down On Broadway” to najbardziej hermetyczne dzieło w dorobku zespołu. W momencie, gdy ujrzało światło dzienne spolaryzowało opinie fanów, z kolei dziennikarzy muzycznych wprawiło w zakłopotanie. Muzyka na „Baranku” była bardzo urozmaicona. Droga wiodła od dość konwencjonalnych piosenek, poprzez różne odcienie progresywnych kompozycji aż do udziwnionych elektronicznych pejzaży, czy też rozimprowizowanego, zgiełkliwego jamu, tonącego w dysonansach („The Waiting Room”). To jednak nie muzyka była zaczynem kontrowersji. Główną osią sporu były skomplikowane, wieloznaczne teksty Petera Gabriela. Sam zainteresowany niemal w każdym wywiadzie udzielonym w okresie wydania „The Lamb Lies Down On Broadway” musiał tłumaczyć skonfundowanym dziennikarzom ogólny zarys konceptu. Pozostali muzycy przyznawali niejednokrotnie, że sami nie mają pojęcia o czym dokładnie są teksty – wprost mówili o tym w wywiadach Mike Rutherford i Phil Collins. Steve Hackett dystansował się nie tylko od tekstów, ale także muzyki: Podczas nagrywania tej płyty byłem jedynie niewinnym obserwatorem.

Opowieść o Raelu to z pewnością jeden z najbardziej zawiłych tworów konceptualnych w historii rocka progresywnego. Wymaga niemałej erudycji, aby przedrzeć się przez teksty. Kontekstów kulturowych jest tu bez liku – mitologia, Biblia, klasyka literatury angielskiej, częstokroć w grę wchodzą jeszcze rozmaite odniesienia do kultury współczesnej, filozofii, różnych tradycji religijnych. Teksty świadczą o tym, że wokalista niezgorzej orientował się w różnych trendach dwudziestowiecznej literatury, także tych o awangardowym charakterze. Gabrielowi nie sposób odmówić odwagi i bezkompromisowości, jednak takie podejście do tematu miało swoje konsekwencje. Mike Rutherford wspominał: Myślę, że idea płyty koncepcyjnej – połączenia wszystkiego ze sobą – zniechęciła do tego krążka wielu ludzi. Kiedy płyta ujrzała światło dzienne, okazała się komercyjną porażką. Dziś mówi się o niej „klasyk Genesis”, ale wtedy była trupem. Bez kontrowersji nie obyło się także w czasie długiej trasy koncertowej. Niewątpliwie problemem dla publiki, szczególnie w czasie pierwszych spektakli, mógł być fakt, że nie znali jeszcze materiału z płyty. Na koncercie w Nowym Jorku była Kim Poor, późniejsza druga żona Steve'a Hacketta: To był dość kontrowersyjny występ z racji tego, że połowa publiczności szalała z zachwytu, a druga połowa ze złości. W efekcie mieliśmy wybuchową mieszankę oklasków i buczenia.

Z dzisiejszej perspektywy możemy na niego spojrzeć w bardziej pogłębiony sposób, nie popadając niepotrzebnie w skrajności. Niewątpliwie jest to najambitniejsze przedsięwzięcie zespołu. Teksty Gabriela do dzisiaj są odbierane rozmaicie. Zapewne tak będzie również w przyszłości, bo chyba jednak trudno, aby było inaczej. Pod względem muzycznym album lśni niczym diament. Zawiera mnóstwo znakomitych pomysłów, jest świadectwem tego, że artyści znajdowali się u szczytu swoich możliwości twórczych. Oczywiście w sferze muzycznej można pokusić się o wskazanie różnych mankamentów. Na płycie znalazło się kilka wypełniaczy, być może niektóre pomysły mogły być lepiej dopracowane i rozwinięte. Generalnie rzecz biorąc „The Lamb Lies Down On Broadway” to jednak dzieło kanoniczne dla rocka progresywnego. Znakomity przykład nieskrępowanej wyobraźni Gabriela oraz możliwości i talentu pozostałych instrumentalistów.

W momencie, gdy album ujrzał światło dzienne opinie muzyków na jego temat były dalekie od jednoznaczności. Nie wszystkie elementy wzbudzały ich zachwyt, rodziły się wątpliwości. W następnych miesiącach te rozterki uległy nawet pogłębieniu. Niewątpliwie było to związane z perturbacjami wewnętrznymi, narastającym zmęczeniem oraz znudzeniem, wszak dwupłytowy album był przez nich grany w całości w czasie długiej trasy koncertowej, co praktycznie wśród wszystkich instrumentalistów wywoływało frustrację. Po latach „The Lamb Lies On Broadway” jest przez nich wspominany z dużym sentymentem, czasem wręcz z dumą. W 1998 roku Mike Rutherford i Tony Banks zapytani w jednym z wywiadów o największe osiągniecie zespołu wymienili właśnie Baranka. Banks przyznał także, że to właśnie z tej płyty pochodzi jego ulubiony utwór z dyskografii zespołu - „In The Cage”.

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz