Ultravox - Vienna. Wiedeńskie impresje, czyli jak wykuwał się nowy styl muzyczny


 

 10.12.2022

 

Dzisiaj cofniemy się do początku lat 80., kiedy to w Wielkiej Brytanii z wolna zaczął rozwijać się nowy styl muzyczny. W pierwszej połowie dekady zdobył sporą popularność. W gruncie rzeczy jest to jeden z przykładów mutacji estetyki post-punkowej. Tym razem w bardziej popularnym wariancie.

 

Na cichej ulicy zalanej deszczem stał młody samotny człowiek
z radioodbiornikiem przytulonym do twarzy
Stare melodie już dawno przebrzmiały i teraz na
zatłoczonej, zalanej słońcem plaży on zakłada swoje słuchawki
W pieśni syntezatorów wiruje nowoczesny świat
Takie jest europejskie dziedzictwo, dzisiejsza kultura
Tacy są nowi Europejczycy


Ultravox - New Europeans (Vienna)

 

Brytyjska formacja na swoich wczesnych płytach - „Ultravox!” (1977) i „Ha! Ha! Ha!” (1977) mocno flirtowała z punkiem. Na szczęście nigdy nie był to typowy punk na modłę Sex Pistols czy też wczesnego Ramones. Post-punk to etykietka, która bodaj najlepiej opisuje ich muzyczne poczynania. Grupa dowodzona przez Johna Foxxa nie stworzyła na tym gruncie muzycznych arcydzieł, aczkolwiek ich płyty są cenione przez zwolenników takiego grania. Pierwszym sygnałem tego, że idzie „nowe” był utwór „Hiroshima Mon Amour”, zamykający drugi album studyjny. Znacznie więcej zwiastunów nowego stylu pojawiło się na „Systems Of Romance” (1978). W embrionalnej formie zaczęły się na nim kształtować zręby estetyki noworomantycznej. Wystarczy posłuchać otwierającego album „Slow Motion”. Szczególnie rytm i faktury syntezatorowe nieodparcie przywołują skojarzenia z tym, co muzyczny świat w pełnej krasie pozna na początku lat 80.

„Vienna”, w przeciwieństwie do wielu innych płyt z kręgu new romantic, dobrze przetrwała próbę czasu. Niewątpliwie jest sztandarowym albumem tego nurtu. Wbrew rozpowszechnionej opinii , nie jest to jednak new romantic w stanie czystym. Podzielałbym ten pogląd, gdybyśmy wzięli pod uwagę tylko utwór tytułowy, ewentualnie jeszcze kilka innych. W istocie jest to intrygująca hybryda nowej fali (zgrzytliwe gitary, napastliwa energia) i wczesnego noworomantyzmu. Bynajmniej to nie wszystko, bowiem niektóre utwory spokojnie można umieścić w takich szufladach stylistycznych, jak art rock i rock elektroniczny. Ultravox prochu nie wymyślił, jednak stworzył dość ciekawy wariant rockowego muzykowania. Czasami panowie trochę przesadzają z inspiracjami, bo w „Mr. X” pełnymi garściami czerpią z pomysłów Kraftwerk. Niektóre patenty rytmiczne niedwuznacznie świadczą o tym, że perkusista zespołu, Warren Cann, nasłuchał się dużo Neu!, szczególnie „NEU! ‘75” (1975). Co ciekawe, producentem płyty był Conny Plank, którego fanom krautrocka nie trzeba przedstawiać. Pomimo wspomnianych inspiracji, trzeba przyznać, że summa summarum wspomniany melanż był ożywczy i inspirujący. W rezultacie powstała nowa muzyczna jakość.

Na „Vienna” (1980) i „Rage In Eden” (1981) ukonstytuowały się zręby nowego stylu, który później będzie rozwijany przez licznych, mniej lub bardziej oryginalnych, kontynuatorów. Midge Ure et consortes odwoływali się do bardziej tradycyjnych i nośnych odmian nowej fali. Ich celem nie było poszerzanie granic estetycznych rocka czy też ezoteryczne eksperymenty. Zamierzali tworzyć muzykę stricte rozrywkową, która będzie cieszyć się względami szerokiego grona słuchaczy. Z tego względu nader często new romantic en bloc wrzucano do szuflady z mało sympatyczną łatką „muzyka komercyjna”. Zważywszy na różnorodność nurtu i niejednoznaczność postaw i priorytetów, dla niektórych artystów było to trochę krzywdzące. Aby nie być gołosłownym, trudno w tym względzie postawić obok siebie choćby Duran Duran i Talk Talk (biorąc pod uwagę całokształt działalności).

New romantic, jako jedna z odmian pop music, siłą rzeczy był mocno zakorzeniony w paradygmacie twórczości przeznaczonej dla szerokiego grona słuchaczy. Poszczególne elementy składowe muzycznej układanki (harmonia, rytm, melodia, dynamika, agogika) były mocno skonwencjonalizowane. Z rzadka słuchacz był zaskakiwany niestandardowymi rozwiązaniami. Budulec kompozycji opierał się na formie piosenkowej, aczkolwiek były wyjątki, najczęściej związane z dokonaniami najambitniejszych przedstawicieli gatunku. Tak jest właśnie w przypadku Ultravox. Dobrym przykładem może być opener wiedeńskiego albumu - „Astradyne”. Relatywnie długi utwór instrumentalny, który pod koniec lat 70. spokojnie mógłby trafić na album progrockowego bandu.

W latach 80. new romantic budził kontrowersje. Dla jednych był ożywczym nurtem, tak potrzebnym po brudach i zgrzytach post-punkowej rebelii. Z kolei przeciwnicy dostrzegali przede wszystkim ciuchy i fryzury, sama muzyka jawiła im się jako dość błaha. No i to syntetyczne brzmienie! Co pozostało po latach? Kilkanaście, mniej lub bardziej, wartościowych płyt. Na pewno nagrania Ultravox z lat 1980-1982. „Vienna” często uznawana jest za najwybitniejsze osiągnięcie zespołu. W gruncie rzeczy podzielam ten pogląd, aczkolwiek za esencję noworomantyzmu uważam „Rage In Eden” (1981). Chodzi przede wszystkim o brzmienie i klimat. W dużym stopniu także stylistykę, bowiem na słynnym poprzedniku sporo było jeszcze post-punkowych refleksów. Na „Quartet” (1982) znajdziemy sporo przebojowych tematów, jednak brakuje trochę specyficznego klimatu. W owym czasie zespół wyraźnie zgłosił już akces do popowego mainstreamu.

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz