19.02.2023
MODERNIZM - TWÓRCY, DZIEŁA, INNOWACJE (1890-1930) 4/100
Ciągle jesteśmy jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku, ale to tylko dlatego, aby lepiej naświetlić podglebie przemian. Kilku najbardziej progresywnych i wizjonerskich twórców zapuściło się w swoich poszukiwaniach bardzo daleko. Z dzisiejszej perspektywy można skonstatować, iż tworzyli zręby nowego języka muzycznego, który w pełni wykształcił się w dobie modernizmu.
Chopin w pierwszej połowie XIX wieku był jednym z tych kompozytorów, którzy w najbardziej śmiały sposób eksperymentowali z harmonią. Jego niektóre pomysły wybiegały daleko w przyszłość. Niejednokrotnie wprawiały w zakłopotanie nie tylko osoby o bardziej konserwatywnej orientacji, ale także odnowicieli języka muzycznego. W poprzedniej części powołałem się na przykład preludium a-moll. Jeszcze dalej posunął się Chopin w finale Sonaty b-moll (1936-1939), bo oto po słynnym „Marszu żałobnym” pojawia się prawdziwe dźwiękowe kuriozum Finale: Presto. Dla ówczesnych słuchaczy musiało to być nie mniej szokujące niż utwory Xenakisa, Stockhausena i Bouleza dla melomanów w latach 50. XX wieku. Może nawet bardziej, skoro Robert Schumann, a więc jeden z najbardziej postępowych kompozytorów tamtych czasów, po zapoznaniu się z finałem sonaty skonstatował: „muzyką to nie jest...”.
Cóż takiego strasznego wysmażył nasz Maestro? 75 taktów muzyki - większość pozbawiona odniesień tonalnych, bardzo gęsta chromatyka, na dobrą sprawę brak czynnika melodycznego. W pierwszej połowie XIX wieku brzmiało to jak kakofonia. Trudno jest porównywać Finale: Presto nawet z progresywnymi kompozycjami z drugiej połowy XIX wieku. Chopin uruchomił wehikuł czasu i wylądował w pierwszej połowie XX wieku. Podobną muzykę mógłby napisać Schönberg w okresie, gdy eksperymentował z tzw. swobodną atonalnością lub Skriabin w trzeciej fazie swojej twórczości, gdy daleko odszedł już od konwencjonalnych rozwiązań systemu funkcyjnego dur-moll.
Nierzadko bywa tak, że utwory, które w swoim czasie były dziełem awangardowym, w naszych czasach brzmią jak przyjemna muzyka z odległej epoki (np. Haydn, Mozart). W przypadku finału Sonaty b-moll jest inaczej. Pomimo tego, że od czasu powstania tych dźwięków minęło już blisko 200 lat, nadal brzmią zuchwale i nowocześnie.
Płyta godna uwagi związana z tematem:
Fryderyk Chopin - Piano Sonatas Nos. 2 & 3 - Maurizio Pollini (1986)
Maurizio Pollini to dobry wybór, jeśli chodzi o muzykę naszego Mistrza. Jeszcze jako nastolatek wygrał VI Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina, który odbył się w 1960 roku. Włoski pianista zawsze był znany z nieskazitelnej techniki. Tym razem po raz kolejny objawił się jako dojrzały interpretator sztuki pianistycznej Chopina. Wybór nagrań jest dodatkowym atutem tego albumu, ponieważ znajdziemy na nim dwie najlepsze sonaty fortepianowe Chopina. W 1985 roku płyta ukazała się po raz pierwszy, wówczas tylko w wersji winylowej. Kilkanaście miesięcy później Deutsche Grammophon wydał ją również na płycie kompaktowej, która w połowie lat 80. zyskiwała coraz większą popularność. U nas w tym czasie był to ciągle rarytas, dostępny tylko dla najbardziej zamożnych, ewentualnie tych, którzy mieli rodziny za granicą. Znakomity album!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz