1.02.2024
„Nowe sytuacje” to z pewnością jeden z najważniejszych polskich albumów rockowych, który światło dzienne ujrzał w burzliwych latach 80. W owym czasie pojawił się niesamowity wysyp grup, najczęściej grających muzykę wyrastającą z pnia post-punkowego. „Rockowy boom” z okresu stanu wojennego i nieco późniejszego był nie tylko ważnym zjawiskiem muzycznym, ale także socjo-politycznym. Grzegorz Ciechowski i jego band byli ważną częścią tego zjawiska.
Na wstępie pozwolę sobie zacząć od wątku osobistego. W latach 1983-1986 byłem ortodoksyjnym republikaninem. Z wypiekami na twarzy czekałem na premierę nowych utworów, które systematycznie pojawiały się na falach eteru. Rzecz jasna, przede wszystkim w radiowej „Trójce”, która wtedy była dla mnie muzycznym oknem na świat. Pierwszym utworem Ciechowskiego i spółki, który mnie zauroczył, były „Telefony”. Później usłyszałem kolejne klasyki: „Sexy doll”, „Gadające głowy”, „Kombinat”, „Układ sił”, „Śmierć w bikini” i przede wszystkim „Białą flagę”. To właśnie ten ostatni był dla mnie najważniejszy. Nie ma w tym nic dziwnego, wszak w tamtej dekadzie był jednym z hymnów pokolenia. Dla mnie był to szalenie istotny czas, bowiem właśnie wtedy wkręciłem się na całego w muzyczny zgiełk. Wcześniej traktowałem muzykę jak przyjemną tapetę dźwiękową, która umilała wolne chwile. Od tej pory stała się jedną z największych pasji. Rodzice kupili mi gramofon, zacząłem gromadzić kolekcję płyt. Pierwszą zakupioną były właśnie „Nowe sytuacje”. Twórczość Republiki z lat 1982-1986 jest w pewnym sensie moim matecznikiem muzycznym. Wprawdzie od wielu lat słucham już innej muzyki, jednak nigdy w najmniejszym stopniu nie odcinałem się od tych dźwięków. Ba, nadal mam ogromny sentyment do tych nagrań.
Nie wiem, jak osoby młodsze postrzegają dzisiaj twórczość zespołu. Zapewne reakcje mogą być rozmaite. Nie da się ukryć, że z pewnością będzie im znacznie trudniej wyłowić różne konteksty polityczne, metafory, zabawy słowne. Grzegorz Ciechowski, co nie jest żadną tajemnicą, zmagał się z peerelowską cenzurą. Nierzadko udawało mu się przemycać różne pomysły, które godziły w podstawy systemu władzy komunistycznej. Paradoks polegał na tym, że właśnie w okresie stanu wojennego junta Jaruzelskiego zliberalizowała swoje podejście do rockowych grajków. Wiele napisano już na temat tzw. wentylu bezpieczeństwa. Z perspektywy czasu trzeba przyznać, że taktyka komunistów była dość przemyślana i niegłupia. W ten sposób, w większym lub mniejszym stopniu, udało się im skanalizować frustrację i bunt. Najważniejsze było wszak to, aby młodzież nie wspierała solidarnościowej rewolty, czy też jakiegokolwiek innego antykomunistycznego nurtu.
Gdy latem 1983 roku do sklepów muzycznych trafiły „Nowe sytuacje” byłem nieco skonfundowany. W programie płyty nie znalazłem „Kombinatu”, „Telefonów”, ba, nie było nawet „Białej flagi”. Okazało się, że była to przemyślana strategia artystyczna. Muzycy chcieli, aby powstał spójny stylistycznie album. W tym czasie muzyka bandu stale ewoluowała, „Nowe sytuacje” miały zatem ukazywać najnowsze tendencje i zapatrywania na muzykę. Wybór artystów zasługuje na szacunek, bo niewątpliwie najprostszą receptą na sukces komercyjny było wydanie czegoś na kształt „Greatest hits” ze sztandarowymi kompozycjami z lat 1982-1983. Tak zrobił choćby zespół Bajm na swoim debiucie płytowym. „Nowe sytuacje” nie były jednak muzyczną rewolucją. Ciechowski et consortes nadal poruszali w obrębie szeroko pojętej estetyki nowofalowej. W rezultacie powstał specyficzny amalgamat muzyczny. W dużej mierze odzwierciedlał stylistyczne preferencje lidera. Ciechowski nie ukrywał fascynacji twórczością grupy The Doors i tekstami Jima Morrisona. Bliskie były mu dokonania King Crimson i przede wszystkim Jethro Tull. Flet w instrumentarium Republiki to właśnie pokłosie fascynacji grą Iana Andersona. Z czasem coraz większy wpływ na muzyczny świat Ciechowskiego wywierały zespoły post-punkowe. W tym kontekście muszą paść nazwy takich formacji, jak: The Stranglers, XTC i Talking Heads.
Na „Nowych sytuacjach” Ciechowski nadal rozwija swoje pomysły liryczne. Szczególnie interesujący wydaje się segment polityczny. Orwellowska poetyka totalitarnego świata odżywa w takich utworach, jak „Mój imperializm”, „Znak "="", „Będzie plan”. Metaforyka, w której mieszają się wątki miłosne i polityczne oraz miłosne i astronomiczne, będzie jednym z wyróżników jego twórczości. Na interesującej nas płycie w ów nurt świetnie wpisuje się „Mój imperializm”. Teksty silnie podszyte erotyzmem również były problemem dla komunistycznej cenzury. To zresztą jeden z paradoksów tego totalizmu. „Ustrój społecznego postępu” był bowiem najczęściej na tym polu dość konserwatywny, nierzadko wręcz pruderyjny. Do tego modelu nie pasuje tylko totalizm leninowski, który w sferze obyczajowej był postępowy, czasami wręcz ultraliberalny. Dopiero w okresie stalinizmu mocno przykręcono śrubę również na tym polu. Ciechowskiemu przyszło tworzyć w czasach jaruzelszczyzny, kiedy to smutni panowie z ulicy Mysiej, pomni gorzkich doświadczeń z „Solidarnością”, byli szczególnie wyczuleni na różne wątki antykomunistyczne.
Muzyka Republiki na debiutanckim albumie udatnie łączyła artystyczne aspiracje z potrzebami rynku. Nie była może jakoś szczególnie oryginalna, jednak głównie dzięki osobowości lidera i jego kreatywności, w niejednym względzie wybijała się ponad przeciętność. Dla nas, a więc osób słuchających muzyki w pierwszej połowie lat 80, niewątpliwie w niejednym aspekcie była idiomatyczna. Co było jej wyróżnikiem? Przede wszystkim specyficzne liryki oraz sztuka wokalna lidera. Ciechowski nie był wybitnym wokalistą, jego skala głosu nie była oszałamiająca, jednak dzięki charyzmie oraz różnym rozwiązaniom udało mu się wypracować ciekawy pomysł na siebie. Jego sztuka wokalna wzbudzała sporo kontrowersji. Jedni go uwielbiali, inni wprost nie znosili. Istotne jest jednak to, że był rozpoznawalny. Nieco gorzej było w przypadku pozostałych muzyków. W zasadzie tylko niektóre partie gitarowe Krzywańskiego miały charakterystyczny „republikański” sznyt. Trójka instrumentalistów prezentowała jednak niezgorsze rzemiosło. Wystarczy skonfrontować ich umiejętności z typowym bandem udzielającym się wówczas na festiwalu w Jarocinie.
W repertuarze płyty znalazły się utwory, które cieszyły się ogromną popularnością na Liście Przebojów Trójki, która wtedy była bodaj najbardziej popularną audycją muzyczną. Do 1. miejsca dotarły: „Arktyka”, „Znak "="" i „Śmierć w bikini”, z kolei „Halucynacje” do drugiego. Jak brzmi ten album po latach? Gdybym napisał, że wcale się nie zestarzał, to bym skłamał. „Wawrzyszew Studio”, gdzie zarejestrowano płytę, miało swoje ograniczenia, szczególnie na tle standardów zachodnich. Ząb czasu naruszył jednak „Nowe sytuacje” mniej niż ówczesne nagrania innych popularnych polskich zespołów (np. Bajm, Perfect, Oddział Zamknięty, Lady Pank). Ciągle nieźle broni się nie tylko muzyka, ale także liryki Ciechowskiego. Zaangażowane teksty polskich rockmanów z tamtego czasu to zresztą szalenie interesujący wątek. Dzięki nim można sporo dowiedzieć się o ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej oraz wniknąć w stan umysłu ówczesnych młodych artystów. Teksty Ciechowskiego należą do tych najbardziej interesujących. Między innymi dlatego, że nie są li tylko doraźną „publicystyką”. Autorowi udało się wykreować w nich osobliwy świat człowieka poddanego presji reżimów totalitarnych. Osobnym wątkiem są jego specyficzne liryki miłosne, czasami dość pomysłowe. Jak na standardy rocka, z pewnością godne uwagi. Republika to przykład zespołu, którego członkowie nie byli wirtuozami, jednak, głównie dzięki frontmanowi, mieli pomysł na siebie. Świadczą o tym nie tylko kwestie stricte artystyczne, ale także rozpoznawalny image.
Ocena: 8/10
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Republika - Nowe sytuacje (1983)
1. Nowe Sytuacje (4:25)
2. System Nerwowy (3:40)
3. Prąd (4:22)
4. Arktyka (4:00)
5. Śmierć W Bikini (4:25)
6. Będzie Plan (3:40)
7. Mój Imperializm (3:40)
8. Halucynacje (3:20)
9. Znak "=" (2:45)
10. My Lunatycy (4:20)
Skład:
Grzegorz Ciechowski - śpiew, fortepian, Moog, flet, instrumenty perkusyjne
Zbigniew Krzywański - gitara, śpiew
Paweł Kuczyński - gitara basowa, efekty specjalne
Sławomir Ciesielski - perkusja, instrumenty perkusyjne, śpiew
Też miałem krótki romans z Republiką. Biała Flaga mocno mnie skłoniła do śledzenia ich Twórczości. Do dziś czasem wracam.
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny tekst.
Pozdrawiam Piotr 😀
Dzięki za pozytywny odzew! W sumie to ciekawy eksperyment estetyczny - odświeżenie sobie muzyki z czasów dzieciństwa i konfrontacja z obecnym wyobrażeniem na jej temat. Różnie to bywa.
OdpowiedzUsuńMuzyka Ciechowskiego ma się bardzo dobrze, wczoraj na koncercie Marcina Tubisa w opolskiej filharmonii dowiedziałem się od artysty, iż lada dzień wychodzi płyta live z jego utworami oczywiście grana przez nowe pokolenie muzyków.
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak to teraz zabrzmi. Pamiętam, że gdy słuchałem starych nagrań Republiki granych przez nich już w latach 90. , to jednak wolałem oryginalne wersje. Trzeba jednak brać namiar na to, że ważny jest sentyment.
OdpowiedzUsuń