Claude Debussy 2/6

 


30.06.2025


MODERNIZM - TWÓRCY, DZIEŁA, INNOWACJE (1890-1930) 26/100

 

CLAUDE DEBUSSY - OPERA I MUZYKA KAMERALNA

Dalszy ciąg przeglądu najważniejszych utworów Debussy'ego. W pierwszej części skupiliśmy się na muzyce orkiestrowej, tym razem czas na dzieło operowe oraz muzykę kameralną. Trzeba przyznać, że autor „La Mer” był twórcą uniwersalnym, bowiem tworzył znaczące dzieła w obrębie różnych gatunków.

Opera:

Peleas i Melisanda (1893-1902)

Na gruncie opery Debussy w sposób najbardziej wyrazisty zademonstrował swoją odrębność wobec estetyki wagnerowskiej, czy też szerzej, germańskiej. Subtelny, poetycki strumień dźwiękowy wyczarowany przez francuskiego kompozytora jest prawdziwą antytezą wagnerowskiego monumentalizmu z jego niepohamowanym dramatyzmem. Warto również wyeksponować nowatorskie podejście do formy i narracji. W momencie debiutu opera była krytykowana przez różnej maści konserwatystów. Przylepiono jej łatkę „muzyka mózgowa”. W sumie dobrze pasuje do różnych progresywnych nurtów muzyki XX wieku.


Muzyka kameralna:

Kwartet smyczkowy (1892-1893)

Wczesny przykład krystalizowania się zrębów debussy'owskiej estetyki w obrębie gatunku, który często był ważną formą wypowiedzi dla kompozytorów. Warto posłuchać, jak było to w przypadku impresjonizmu. Instruktywne może być zestawienie z kwartetem smyczkowym Ravela, jak dla mnie, chyba jeszcze ciekawszym, choć trzeba brać namiar na to, że kompozycja autora „Bolera” powstała w najlepszym okresie jego twórczości. W momencie powstawania kwartetu smyczkowego Debussy był dopiero na „fali wznoszącej”.

 

Duety na różne instrumenty:

Muzyka na mały aparat wykonawczy. Debussy czuł się bardzo dobrze w takiej konwencji. Jeśli mielibyśmy szukać najbardziej charakterystycznych znamion jego sztuki dźwięku, to właśnie poniższe formy dostarczają wielu ciekawych spostrzeżeń. Autor „La Mer” w ostatnim okresie swojej twórczości jeszcze bardzie wysublimował brzmienie. Poniższe kompozycje to wręcz definicja muzyki delikatnej, eterycznej.

Sonata wiolonczelowa (1915) - na wiolonczelę i fortepian

Sonata skrzypcowa  (1916-1917) – na skrzypce i fortepian

Claude Debussy ma w swoim dorobku wiele znaczących dzieł. Podałem tylko kilkanaście reprezentatywnych tytułów, które mogą przydać się osobom, które chciałyby zapoznać się z dorobkiem jednego z największych klasyków muzyki XX wieku.

  

Płyta godna uwagi związana z tematem:

César Franck - Claude Debussy - Maurice Ravel - Violin Sonatas - Augustin Dumay - Maria João Pires (1995)

Album pod względem stylistycznym jest niejednorodny. Głównie za sprawą Sonate pour piano et violon en la majeur Césara Francka. Z dwóch względów uznałem jednak, że nie ma co być przesadnie ortodoksyjnym. Po pierwsze, album jest ze wszech miar godny uwagi. Po wtóre, wspomniana sonata Francka jest przepyszna. Mamy tu wszak do czynienia z jednym z z klejnotów neoromantycznej kameralistyki. Jeśli przypadnie Wam do gustu, warto poszukać znakomitej interpretacji Krystiana Zimermana i Kaji Danczowskiej, zarejestrowanej na płycie  „Violinsonate/Mythen” (1981). Znajdziecie tam również porywającą wersję „Mitów” Karola Szymanowskiego. W tym miejscu najbardziej interesuje nas jednak Sonata skrzypcowa Debussy’ego, która pochodzi ze schyłkowego okresu jego twórczości. Bez dwóch zdań, to jeden z najlepszych utworów kameralnych w jego dorobku. Uzupełnieniem płyty są trzy kompozycje kameralne Maurica Ravela na czele z „Tzigane”.



5 komentarzy:

  1. okechukwu2/7/25 13:29

    Fajnie, że wspomniałeś - choćby na marginesie - o sonacie Francka. Jest to jeden z moich ukochanych utworów klasycznych w ogóle - znam go od najwcześniejszego dzieciństwa, bo niezwykle często słuchała go moja matka (nie pamiętam niestety wykonania -- to była czarno-biała okładka). Wykonania Dumaya i Pires oraz Zimermana i Danczowskiej są rzeczywiście topowe, ale jeśli miałbym wybrać jedno - ulubione, to byłby to album Kyung Wha Chung i Radu Lupu nagrany dla Dekki (zresztą jest tam również Sonata Debussy'ego). Zjawiskowa miękkość i płynność wykonania - taki czysto "bajkowy" sound. Mam trochę fioła na punkcie Sonaty Francka i kupuję też wykonania mniej znane - bardzo ciekawa jest interpretacja belgijska (czyli można powiedzieć "źródłowa") Edith Volckaert, Jean-Claude Vanden Eynden, na której znajduje się też świetna sonata Alberta Huybrechtsa - kompozytora, którym mocno inspirowali się Univers Zero. A kiedy w kwietniu byłem w Weronie zupełnie przypadkowo znalazłem w koszu z takimi "śmieciowymi" CD niszowe wykonanie włoskie (grają ojciec i syn- nic nie mówiące nazwiska) za całe 2 euro. I choć interpretacja odbiega od topu, to też ma swój urok.

    OdpowiedzUsuń
  2. Posłuchałem sobie wczoraj interpretacji Kyung Wha Chung i Radu Lupu. Rzeczywiście top! Trudno byłoby mi wskazać, która jest najlepsza. Od tej pory, gdy będę miał ochotę na sonatę Francka, będzie poważnie brana pod uwagę. Dzięki za polecenie! Nieco mniej przemówiła do mnie interpretacja Debussy’ego. Jak dla mnie, za mało impresjonizmu w impresjonizmie. Może chodzi o to, że zarówno Kyung Wha Chung, jak i Radu Lupu nie specjalizują się w tym nurcie. Koreanka jest bardziej rozbiegana stylistycznie, natomiast Rumun, którego bardzo sobie cenię, specjalizuje się w romantyzmie. Podobają mi się jego interpretacje Schumanna, Brahmsa i Griega.

    OdpowiedzUsuń
  3. okechukwu6/7/25 15:13

    Mnie się interpretacja sonaty Debussy'ego podoba, ale to jedyna wersja, jaką znam. W sumie jeśli istnieją uznane wykonania repertuaru romantycznego w duchu impresjonizmu (vide Michelangeli i mazurki Chopina), to można grać i Debussy'ego bardziej romantycznie. Chociaż może stylistycznie do Francka bardziej pasowałaby jedna z sonat Faure'go czy Griega.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sonata skrzypcowa to jeden z ostatnich utworów skomponowanych przez Debussy’ego. W tym czasie dawno odszedł już od języka późnego romantyzmu. Dlatego w tej interpretacji zabrakło mi trochę impresjonistycznej „mgiełki”, rozmazanych konturów, większej sublimacji materii dźwiękowej. Wykonanie, w sensie technicznym, jest nienaganne. Mazurki Chopina grane przez Michelangelego są fenomenalne! Często do nich wracam. Szkoda, że Włoch nagrał tylko 10. Jeśli chodzi o mazurki, to mój faworyt.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne mazurki, choć bardzo odbiegające od kanonu ich "śpiewności" i "ludowości". Bardzo cenię oryginalność, niemniej wolę bardziej klasyczne wykonania - np. Horowitza czy Rubinsteina.

    OdpowiedzUsuń