12.04.2025
W 1976 roku Zjednoczonym Królestwem wstrząsnęła punk rockowa rewolta, która mocno przeorała rynek muzyczny. Z dzisiejszej perspektywy można skonstatować, iż ówcześni młodzi buntownicy mieli niewiele do zaoferowania. Ich muzyka była schematyczna, siermiężna, częstokroć raziła amatorszczyzną, z kolei teksty odstręczały toporną retoryką.
Na drożdżach, zdawałoby się, mało perspektywicznego ruchu, zaczął rozwijać się znacznie bardziej interesujący i wielobarwny nurt. Mowa rzecz jasna o post-punku, czy też inaczej, nowej fali. Szczególnie lata 1977-1982 przyniosły jego dynamiczny rozwój. W obrębie tego zjawiska egzystowały podmioty grające bardzo różnorodną muzykę. Aby nie być gołosłownym: Public Image Ltd, Pere Ubu, Joy Division, Talking Heads, Television, Tuxedomoon, This Heat, Wire, Gang Of Four. Tak na dobrą sprawę, każda z tych grup grała coś innego. W kontekście genezy interesującego nas zjawiska powyższy szkic jest istotny, bowiem należy pamiętać o tym, że sporo prominentnych postaci ze sceny noworomantycznej wywodziło się ze środowisk nowofalowych.
Z jego syntezatorowego odprysku na przełomie lat 70. i 80. wykiełkował nowy ruch, znany powszechnie jako „new romantic”. Wpływy nowofalowe były najbardziej słyszalne w pierwszej fazie rozwoju gatunku. Wdzięcznym przykładem w tej materii niech będą dwa albumy, które de facto go zdefiniowały. Eponimiczny debiut Visage odwołuje się do syntezatorowej nowej fali, ukierunkowanej na bardziej masowego słuchacza (kłania się Gary Numan). Steve Strange i jego koledzy z zespołu nie mieli jednak zamiaru zanurzyć się bez reszty w tych klimatach. Robią krok do przodu, tym samym walnie przyczyniają się do wykrystalizowania nowej stylistyki, która w latach 80. zyska ogromną popularność. Mniejsza o etykietki, choć termin synthpop zdaje się tu być chyba najlepszym rozwiązaniem. Jeszcze bardziej wyrazistym przykładem związków z post-punkiem jest „Vienna”. W istocie jest to intrygująca hybryda nowej fali i wczesnego noworomantyzmu. Niewątpliwie to na tych płytach ukonstytuowały się zręby nowego stylu, który później będzie rozwijany przez licznych, mniej lub bardziej oryginalnych, kontynuatorów.
Steve Strange, Midge Ure i inni apostołowie Nowej Muzyki odwoływali się do bardziej tradycyjnych i nośnych odmian nowej fali. Ich celem nie było poszerzanie granic estetycznych rocka czy też ezoteryczne eksperymenty. Zamierzali tworzyć muzykę stricte rozrywkową, która będzie cieszyć się względami szerokiego grona słuchaczy. Z tego względu nader często new romantic en bloc wrzucano do szuflady z mało sympatyczną łatką „muzyka komercyjna”. Zważywszy na różnorodność nurtu i niejednoznaczność postaw i priorytetów, dla niektórych artystów było krzywdzące. Aby nie być gołosłownym, trudno w tym względzie postawić obok siebie choćby Duran Duran i Talk Talk (biorąc pod uwagę całokształt działalności).
Fundamenty nowego stylu nie zostały jednak stworzone li tylko na podwalinach post-punkowej estetyki. Ogólnie odwoływano się do dziedzictwa romantyzmu, szczególnie jego wczesnej formy, z początku XIX wieku. W niejednym względzie istotne były również inspiracje płynące ze świata glam rocka. Warto przywołać choćby wizualia (David Bowie z okresu Ziggy'ego Stardusta). W pewnym względzie również sama muzyka. Nie sposób nie wspomnieć o Roxy Music, który był ważnym punktem odniesienia dla przedstawicieli nowego stylu. Warto rozwinąć wątek związany z Davidem Bowie, bowiem jego oddziaływanie było szczególnie silne. „Kameleon Rocka” odegrał niepoślednią rolę nie tylko w kontekście pomysłu na image (np. androgyniczna postać) czy też makijażu, ale także muzyki. Jego eksperymenty z syntezatorami i wizja zelektryfikowanego rocka w okresie „trylogii berlińskiej” wydają się bardzo instruktywne. Szczególnie pierwsze dwa albumy trylogii - „Low” (1977) i „‘Heroes’” (1977). Latem 1980 roku ukazał się singiel Bowiego „Ashes To Ashes”, promujący album „Scary Monsters (And Super Creeps)”, który stał się dużym przebojem. Zarówno stylistycznie, jak i brzmieniowo dobrze wpisywał się w zmiany w duchu noworomantycznym. David Bowie, jakżeby inaczej, znowu był na bieżąco!
Kto wie, czy największą inspiracją dla Visage, Ultravox i ich kontynuatorów nie był jednak Kraftwerk. Znamienna jest wielotorowość tych oddziaływań. Zespół z Düsseldorfu najpierw wywarł przemożny wpływ na artystów, którzy już w latach 70. eksperymentowali z syntezatorami (David Bowie, Gary Numan, The Human League). Później był niezwykle istotny dla całego tabunu wykonawców spod znaku new romantic, czy też szerzej, synthpopu. Totalna elektryfikacja instrumentarium, charakterystyczne brzmienie syntezatorów, patenty aranżacyjne i rytmiczne, wykorzystanie elektronicznej perkusji, techniki transformacji głosu ludzkiego przez urządzenia elektroniczne - wszystko to znalazło swoje odbicie w noworomantycznym świecie dźwięków. Zaiste, trudno wyobrazić sobie synthpop z lat 80 bez tej formacji.
Wypada jeszcze wspomnieć o krautrocku, który również w pewnej mierze odcisnął swoje piętno na interesującym nas gatunku. Tropem godnym polecenia jest twórczość Neu! Przede wszystkim chodzi o pomysły związane z rozwojem tkanki rytmicznej. Ich echa słychać choćby w sztuce perkusyjnej Warrena Canna. Wystarczy porównać sobie „E-Music” z „Neu!'75” (1975) i „The Song (We Go)” z „Quartet” (1982). Zapożyczenie konceptu strukturalnego i motorycznego jest oczywiste. W świetle powyższych przykładów widać, że rdzeń estetyczny nowego gatunku powstał w wyniku melanżu rozlicznych tendencji stylistycznych, które rozwinęły się na gruncie muzyki rockowej. Jego prominentni przedstawiciele dodali trochę od siebie, w rezultacie powstała nowa jakość na muzycznej scenie - new romantic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz