King Crimson – In The Court Of The Crimson King. Wzorcowy przykład rocka symfonicznego? 2/3


 

22.02.2025


Pierwsza część eseju była obszernym wstępem do problematyki. Tym razem przedstawię wzorcowe przykłady estetyki rocka symfonicznego. Na debiutanckim albumie Karmazynowego Króla w grę wchodzą „Epitaph” i  „The Court Of The Crimson King”. W trzeciej części poszukamy elementów, które wprowadzą dysonans poznawczy. W rezultacie tożsamość estetyczna szacownego klasyka nie będzie już tak oczywista.

„In The Court Of The Crimson King” jako wzorzec z Sevres rocka symfonicznego

Debiut Karmazynowego Króla może być wdzięcznym obiektem analiz na tym polu. Warto jednak zważyć, że daleko mu do estetycznej jednoznaczności. Na wstępie spróbujmy pokusić się o wskazanie najbardziej charakterystycznych elementów „symfonicznego” idiomu. Wręcz definicyjnym przykładem może być „Epitaph”. Znajdziemy w nim pełną manifestację stylu. Poszerzenie palety sonorystycznej o brzmienia quasi orkiestrowe. Warstwa formalna niewolna od wpływów dziedzictwa muzyki klasycznej - nawiązanie do allegra sonatowego. Środki ekspresji jako żywo kojarzące się z muzyką „poważną” - patos, celebra. „Orkiestrowe” kulminacje zdają się być wywiedzione ze świata neoromantycznej symfoniki.  Homogeniczną emanacją rocka symfonicznego jest również inny arcyklasyk - „The Court Of The Crimson King”. Tym razem nade wszystko należałoby wskazać: fakturę instrumentalną, środki wyrazu, specyficzny gest melodyczny. Na polu formalnym mamy kolejne tropy, choćby niedwuznaczne nawiązanie do ronda. „I Talk To The Wind” to wprawdzie nieco inna muzyczna szuflada, jednak bynajmniej nie stoi w estetycznej opozycji wobec wspomnianych klasyków gatunku. Wysublimowana ballada nie jest wszak wolna od „poważnych” naleciałości, tyle że tym razem karmazynowa orkiestra objawia swoje kameralne oblicze. Można ją traktować również jako moment oddechu, ponieważ została umieszczona między utworami o dużej sile rażenia.

Warto zauważyć, że zarówno w „Epitaph”, jak i „The Court Of The Crimson King” zespół prezentuje najbardziej popularny wariant idiomu. Mamy w nich do czynienia z „muzealną” odmianą genre’u, odwołującego się do tradycji dziewiętnastowiecznej muzyki klasycznej („Epitaph”). W„The Court Of The Crimson King” można doszukać się jeszcze bardziej odległych nawiązań. Rychło okaże się, że Frippa interesuje znacznie szersza synteza, czego wymowną egzemplifikacją będzie „The Devil’s Triangle” z „In The Wake Of Poseidon” (1970). W tym przypadku mamy do czynienia z reprezentatywnym przykładem czerpania ze skarbnicy modernizmu. Tego typu eksploracje są na gruncie rocka doprawdy niełatwe, wymagają bowiem poruszania się po krętych, często obcych ścieżkach (np. język harmoniczny, rytmika). Z punktu widzenia interpretacji klasyki jest to pozycja wyjątkowa. Rzadko zdarza się, aby wykonawca rockowy w tak wyrazisty sposób unowocześnił język harmoniczny „klasycznego” pierwowzoru. Zespół osiągnął to dzięki różnym zabiegom fakturalnym. Szerzej pisałem o tym w tekście poświęconym „In The Wake Of Poseidon”. * 

Na tle „The Devil’s Triangle” dwa sztandarowe „symfoniczne” klasyki z debiutu mogą niektórych razić swoim tradycjonalizmem. Empiria wskazuje jednak, że na ogół było zgoła inaczej. Osoby gustujące w bardziej „normalnej” muzyce miały problem z recepcją „The Devil’s Triangle”. Abstrahując od powyższych preferencji osobniczych, przy tego typu rozważaniach nie można popełnić błędu ahistorycznego myślenia. Musimy wszak pamiętać o tym, że utwory z debiutanckiego albumu powstały w momencie in statu nascendi progrocka. W tamtych czasach zmiany miały wręcz rewolucyjny charakter, co szczególnie dobitnie widać w królestwie rocka progresywnego.

 

 * King Crimson - In The Wake Of Poseidon. Klon debiutu?

 https://astralnaodysejamuzyczna.blogspot.com/2022/10/king-crimson-in-wake-of-poseidon-1970.html



3 komentarze:

  1. Twój esej na temat debiutu Crimson jest generalnie bardzo dobry, ale mam pewne zastrzeżenie odnośnie interpretowania "Epitafium" i tytułowego utworu w kontekście "muzealnej" (dziewiętnastowiecznej) symfoniki. Wg mnie nie jest to do końca właściwy kierunek - tzn. oczywiście w obydwu utworach występują melotronowe efekty orkiestrowe, ale punktem odniesienia dla Epitafium czy utworu tytułowego nie powinna być muzyka klasyczna (w sensie języka harmonicznego i formy- notabene ja nie dostrzegam w Epitafium elementów allegra sonatowego, a jedynie chęć osiągnięcia odpowiednio "dostojnych" efektów brzmieniowych), ale pieśń/ballada występująca w muzyce popularnej. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z nadrzędnością warstwy wokalnej i tekstowej (zwłaszcza w Epitafium - tekst jest niezwykle istotny), a muzyka pełni wobec niego rolę służebną. To jest charakterystyczne dla piosenki/pieśni/ballady i w tym sensie punktem odniesienia dla tych utworów Crimson- są piosenki i pieśni z tego okresu występujące w muzyce popularnej - przecież też niewolne od akcentów klasycyzujących (np. u Beatlesów, Beach Boysów czy Procol Harum). Paradoksalnie to o, o czym mówię dobrze ilustrują 2 polskie płyty z tego okresu - Pieśni Demarczyk do muzyki Koniecznego i debiutu z Anawy z Grechutą. Obydwie uchodzą (słusznie!) za szczytowe osiągnięcia polskiej piosenki, obydwie czerpią w aranżacjach z tradycyjnej muzyki klasycznej (Jan Kanty Pawluśkiewicz bardzo mocno inspirował się muzyką barokową - zwłaszcza Corellim), ale przecież nikt nie interpretuje Demarczyk czy wczesnej Anawy poprzez pryzmat ich "muzealności" w stosunku do ówczesnej "poważki" , tylko w kontekście rozwoju polskiej piosenki artystycznej (poetyckiej). Dokładnie w tej samej kategorii umieściłbym "Epitafium" i tytułowy Crimsona.

    OdpowiedzUsuń
  2. okechukwu25/3/25 18:35

    Jeszcze uściślę: nie wydaje mi się, aby linią rozwojowa Crimson wiodła od Epitaph i tytułowego In the Court do "Devil's Triangle". Crimson na żadnym albumie z lat 69-74 nie zrezygnował z klasycznie aranżowanej pieśni i na kolejnych albumach są odpowiedniki Epitafium, choć czasem w bardziej kameralnej formie (tytułowy z In The Wake, Prince Ruperts Awakes, tytułowy z Islands, Exiles, Night Watch czy wreszcie Starless- choć tam faktycznie pojawia się novum, bo jest synteza obydwu "wcieleń" Crimsona). Punktem odniesienia dla Devils Triangle jest Moonchild, no chyba że bierzemy pod uwagę samo wykorzystanie melotronu (co oczywiście może mieć sens).

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nieodparte wrażenie, że różnice interpretacyjne biorą się z tego, że inaczej podeszliśmy do tematu. Twoje grawituje w stronę holistycznego. Zauważ, że skupiłem się tylko na materii muzycznej. Ponadto, zgodnie z tytułem eseju, przedmiotem rozważań były relacje z muzyką klasyczną. Dokładnie idiomem „symfonicznym”. Jeśli chodzi o Twoje nawiązania do liryków, to w gruncie rzeczy mógłbym się pod tym podpisać.

    „Jeszcze uściślę: nie wydaje mi się, aby linią rozwojowa Crimson wiodła od Epitaph i tytułowego In the Court do ‘Devil's Triangle’”.

    Nigdzie nie pisałem o tym w tym sensie, jak to ująłeś powyżej.
    „The Devil’s Triangle” zestawiłem tylko z „Epitaph” i „The Court Of The Crimson King”. Chodziło o to, aby pokazać, że w ramach nawiązań do symfonicznych tradycji można odwołać się do różnych tendencji estetycznych. Na obydwu arcyklasykach z debiutu silnie ujawnia się model dziewiętnastowieczny, natomiast w „The Devil’s Triangle” różnych „izmów” modernistycznych. O prostej linii rozwojowej nie ma mowy. Esej jest zresztą skonstruowany w ten sposób, że segment drugi i trzeci pokazują różne podejścia do tematu. W rezultacie sprawa jest daleka od jednoznaczności. Kolejne płyty Karmazynowego Króla będą świadectwem tego, że żadną miarą nie można go przypisać do jednej szkoły. W istocie, w mniejszym lub większym stopniu, odwołuje się do wszystkich najważniejszych. W skrócie - do „muzealnej”, awangardowej/eksperymentalnej i eklektycznej. Czasami różne tropy znajdziemy nie tylko na wybranej płycie, ale także w obrębie jednej kompozycji (vide suita „Lizard”).

    OdpowiedzUsuń