13.10.2024
W latach 1970-1973 sekstet/septet Mwandishi nagrał trzy albumy studyjne. Wszystkie należą do szczytowych osiągnięć fusion. To właśnie w nim okres artystycznej prosperity był również udziałem puzonisty, Juliana Priestera. Kilka miesięcy po rozpadzie septetu Hancocka Priester wchodzi do studia i nagrywa klasyczny album utrzymany w konwencji kosmicznego fusion.
Puzonista miał szczęście do kosmicznych klimatów, wszak wcześniej pracował już z Sun Ra. Słuchając „Love, Love” nietrudno zauważyć, że dla Priestera punktem wyjścia do dalszych poszukiwań były płyty nagrane z Mwandishi. Podobieństw jest wiele, aczkolwiek trzeba przyznać, że artyście udało się też dodać trochę od siebie. Pierwszą stronę płyty analogowej wypełniły połączone w jedną całość „Prologue/Love, Love”. W sferze metrorytmicznej mocną różną się od dokonań Mwandishi. Ostinatowa partia gitary basowej Rona McClure'a przywołuje skojarzenia z tym, co w tym samym czasie w zespole Milesa Davisa robił Michael Henderson. Repetytywne rytmy tworzą transową atmosferę nadając klimat całości. Najciekawsze są jednak partie dęciaków i różnych instrumentów klawiszowych. To one w dużej mierze decydują o tym, że znowu mamy do czynienia z frapującym jazzowym eksperymentem. Bayete zasiada za elektrycznym fortepianem, natomiast Patrick Gleeson i Julian Priester grają na przeróżnych syntezatorach. Gleeson, który był członkiem Mwandishi, ponownie odpowiada za tworzenie intrygującego tła. Wiele niekonwencjonalnych dźwięków jest generowane właśnie przez jego instrumenty (ARP 2600, ARP Odyssey, Moog).
Gdy w 1972 roku puzonista zapoznał się z syntezatorami był do nich nastawiony dość sceptycznie. Po usłyszeniu rezultatów pracy Gleesona zmienił jednak zdanie. Na „Love, Love” po raz pierwszy sam na nich zagrał. Rezultaty, które osiągnął, są ze wszech miar godne uwagi. Priester wykorzystał prototypowy egzemplarz ARP String Synthesizer, dzięki niemu mógł obyć się bez melotronu. Słychać to doskonale w utworze tytułowym, gdy kreuje na swoim instrumencie quasi orkiestrowe faktury, które mogą kojarzyć się nieco z partyturami Gila Evansa. Słuchając muzyki Priestera trudno nie odnieść wrażenia, że puzonista postanowił nieco uprościć materię muzyczną. Nie poszedł jednak drogą Hancocka, który na „Head Hunters” (1973) w dużym stopniu odszedł od bardziej eksperymentalnej odmiany fusion. Dzięki temu odniósł spektakularny sukces komercyjny. „Love, Love” nadal bliżej jest do ezoterycznej odmiany jazzu elektrycznego.
Na drugiej stronie winyla znalazły się połączone w jedną całość „Images/Eternal Worlds/Epilogue”. Materiał jest jeszcze bardziej eksperymentalny. Niewątpliwie trudniejszy w odbiorze niż strona pierwsza, na której punktem zaczepienia jest gra sekcji rytmicznej. To prawdziwa kosmiczna odyseja, która swoje apogeum osiąga w „Images”. „Eternal Worlds” ma nieco bardziej uporządkowaną strukturę. Bodaj największe wrażenie robią kapitalne partie solowe grane na puzonie oraz rozbudowane aranżacje na dęciaki. Priester nie jest typem autokraty, pozostawia dużo przestrzeni pozostałym muzykom, dzięki temu materiał jest zróżnicowany. Na „Love, Love” ponownie została wskrzeszona atmosfera „dźwiękowego laboratorium”, tak dobrze znana z płyt Mwandishi. Dla miłośników klasycznego fusion jest to absolutna jazda obowiązkowa. Jednocześnie jest to jeden z najlepszych albumów solowych nagranych przez muzyków, którzy grali w Mwandishi.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Julian Priester Pepo Mtoto – Love, Love (1974)
1. Prologue/Love, Love 19.30
2.Images/Eternal Worlds/Epilogue 18.24
Skład:
Julian Priester Pepo Mtobo – puzon, flet, syntezator, instrumenty perkusyjne
Pat Gleeson – syntezator
Hadley Caliman – flet, saksofon, klarnet
Mguanda David Johnson – flet, saksofon
Bill Connors – gitara elektryczna
Bayete Umbra Zindiko – fortepian, klawinet
Ron McClure – gitara basowa (1)
Nyimbo Henry Franklin – gitara basowa (2)
Ndugu Leon Chancler – perkusja
Kamau Eric Gravatt – perkusja, instrumenty perkusyjne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz