Gustaw Mahler - między neoromantyzmem a modernizmem 1/3


 

 18.09.2024

 

MODERNIZM - TWÓRCY, DZIEŁA, INNOWACJE (1890-1930) 21/100

 

Jako że w tym przypadku mamy do czynienia z muzycznym gigantem, postanowiłem poświęcić mu nieco więcej miejsca. Przeciętnemu bywalcowi filharmonii Mahler jawi się jako monumentalny twórca symfonii. Nie ma w tym nic dziwnego, wszak jest uważany za jednego z najwybitniejszych twórców w obrębie tej formy.

Gustaw Mahler zazwyczaj kojarzy nam się z końcem neoromantyzmu, nie brak jednak opinii, że, po części, jego twórczość wpisuje się już w nową, dwudziestowieczną estetykę. Oddzielmy zatem „stare” od „nowego”. Do neoromantyzmu zaliczyć wypada mahlerowski świat dźwięków. Autor VIII Symfonii tkwił wszak mocno w systemie funkcyjnym dur-moll. W tym względzie eksploracje Straussa były na pewno bardziej radykalne. Przede wszystkim kłaniają się opery „Salome”(1905) i „Elektra” (1908), choć i on odbijał się najczęściej od ściany i ostatecznie nie zdecydował się zrobić decydującego kroku do nowego świata dźwięków (vide niespodziewany tradycjonalizm jego następnej opery „Kawaler Srebrnej Róży” i dalsze poczynania). Mahler nie był zainteresowany emancypacją dysonansu, przyznawał wprost, że nie rozumie radykalnych eksperymentów Schönberga. Do młodszego kolegi po fachu odnosił się jednak z szacunkiem, niejednokrotnie pomagając mu w różnych sytuacjach.

Na gruncie techniki kompozytorskiej Mahler w dużym stopniu należy do „starego świata”. Gdzie mamy zatem szukać przesłanek myślenia modernistycznego? Najczęściej objawia się na dwóch obszarach. Tym razem skupimy się na pierwszym. Kolejny przybliżę w następnej części. Dokładnie chodzi o nową organizację materiału tematycznego, czy też szerzej, narrację. Austriacki kompozytor niezwykle świadomie kształtuje architektonikę swoich utworów. Właśnie ten typ myślenia o formie znajdzie swoich kontynuatorów w przyszłości. Nie inaczej będzie w przypadku innych wątków związanych z narracją – kłania się choćby specyficzne zderzenie idiomów bardzo odległych od siebie. Dobrym przykładem w tym względzie jest III Symfonia. Pojawiają się w niej segmenty, które, w większym lub mniejszym stopniu, przywołują skojarzenia z muzyką żałobną, marszami, czasami nawet idiomem cyrkowym. Mahler świadomie włącza do swojego arsenału stylistycznego muzykę popularną, co zresztą było różnie odbierane przez krytyków i słuchaczy. Z czasem dostrzeżono świeżość tego zabiegu. Co istotne, w przyszłości do tego typu strategii artystycznej nierzadko będą nawiązywać inni kompozytorzy. W dobie postmodernizmu rozbuchany eklektyzm nikogo już nie dziwi, dlatego współczesny słuchacz nie do końca może docenić tego typu eksperymenty.

 

Płyta godna uwagi związana z tematem:

Gustaw Mahler – VIII Symfonia - Orchester der Bayerischen Rundfunks , Rafael Kubelik (2010, nagrana w 1970)

Jako wizytówkę postanowiłem wybrać VIII Symfonię. Z dwóch względów. Pierwszy jest banalny - to jeden z moich ulubionych utworów tego kompozytora. Po wtóre, jest niezwykle ciekawym przykładem syntezy symfonii, kantaty i oratorium. Po premierze znawcy tematu długo roztrząsali, czy mamy do czynienia z symfonią, potężną kantatą, a może oratorium? Tymczasem Mahler nazwał ją „swoją mszą”. Wręcz porażający jest monumentalizm tego dzieła. Do historii przeszła premiera VIII Symfonii, która miała miejsce w Monachium 12 września 1910 roku. W koncercie  udział wzięło 858 śpiewaków i 171 instrumentalistów. Nic dziwnego, że wkrótce zyskała podtytuł „Symfonia Tysiąca”. Jeśli ktoś z Was jeszcze nie słyszał tego dzieła, serdecznie zachęcam. Niezapomniane wrażenie! Pozostaje pytanie - jaka wersja? Trudny to temat. Swego czasu dużo się na ten temat naczytałem. Nie sądziłem, że miłośnicy Mahlera są w tym względzie tak bardzo podzieleni. Zdecydowałem się na jedną z ikonicznych interpretacji.

 

       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz