Terry Riley - A Rainbow In Curved Air (1967-1968)


 

 12.10.2023

 

Muszę przyznać, że nigdy nie byłem specjalnym fanem minimalizmu, jednak temu panu warto poświęcić trochę czasu. Terry Riley szczególnie w latach 60. i 70. był ważną postacią na muzycznej scenie. Był jednym z współtwórców nowego stylu muzycznego – minimalizmu. „A Rainbow In Curved Air” należy do jego najwybitniejszych dokonań.

Na tle awangardy darmsztadzkiej była to zupełnie inna wizja muzyczna.  Twórcy z kręgu darmsztadzkiego doprowadzili komplikację muzyki do takiego poziomu, że w rezultacie odwrócili się od niej z niechęcią tradycyjni melomani, zawsze stanowiący zdecydowaną większość. Już na początku XX wieku widać było wyraźnie, że progresywne nurty i kompozytorzy coraz bardziej oddalają się od przeciętnego słuchacza tzw. muzyki poważnej. Wystarczy przypomnieć reakcje na utwory Debussy’ego, skandal związany z premierą „Święta wiosny”, odbiór utworów ekspresjonistów czy też prekursorów dodekafonii (np. Schönberg). Szerzej pisałem o tym niedawno w kilku szkicach na blogu - czteroczęściowy segment „Percepcja nowej muzyki - przełom w okresie modernizmu”.

Riley na tle awangardy europejskiej wydaje się być twórcą bardzo przystępnym. Do fascynacji jego twórczością przyznawało się wielu wykonawców z kręgu szeroko pojętego rocka. Wystarczy wspomnieć o tak prominentnych artystach jak: Soft Machine, Klaus Schulze, Tangerine Dream czy też The Who. O ile dla pierwszych trzech podmiotów wykonawczych dokonania Rileya były istotnym punktem odniesienia, to w przypadku formacji Pete’a Townshenda był to tylko epizod - kłania się intro w „Baba O’Riley” z arcyklasyka „Who’s Next” (1971). Słynna płyta Rileya „A Rainbow In Curved Air” (1969) odcisnęła także w inny sposób swoje piętno na historii rocka progresywnego. Pewna mało znana formacja Sisyphus pod wpływem tej płyty zmieniła swoją nazwę na Curved Air.

Riley to nie tylko specyficzna filozofia muzyczna, odwołująca się do prostej formy i repetytywnego charakteru narracji. To także niezwykle charakterystyczne brzmienie organów (często Yamaha YC-45-D), które od razu kojarzą się z jego muzyką. Muszę przyznać, że minimalistyczna narracja kompozycji specjalnie mnie nie przekonuje, wolę gatunki, w których występuje większe nasycenie treści muzycznych. Do płyt tego artysty lubię jednak od czasu do czasu powrócić. W przypadku Rileya najbardziej interesujące wydawały mi się zawsze dwie rzeczy – intrygujące brzmienie organów oraz eksperymenty z taśmami, dzięki którym powstawały charakterystyczne tekstury kompozycji. Jeśli chodzi o drugi element, dobrym punktem odniesienia mogą być kompozycje Mike’a Ratledge’a („Out-Bloody Rageous”, „Chloe And The Pirates”) z repertuaru Soft Machine czy też niektóre utwory z debiutu solowego Hugh Hoppera „1984”.

„A Rainbow In Curved Air” to jeden z fundamentalnych albumów w obrębie estetyki minimalizmu. Prawdopodobnie najbardziej znana pozycja w dorobku Rileya. Szczególnie kompozycja tytułowa to esencja jego stylu. Może zainteresować nie tylko fanów rockowej awangardy, ale także zwolenników klasycznego rocka elektronicznego z lat 70. Osoby lubujące się w ambientowych klimatach mogą także znaleźć coś dla siebie. Dla miłośników szeroko pojętej muzyki popularnej kompozycje Rileya mogą być dobrą furtką do świata „poważnej” współczesnej awangardy. Trudno wszak, aby zaczynali od Stockhausena, Xenakisa czy też nawet Messiaena.

 

      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz