Magma - prapoczątek zeuhl (1966-1969)

 


6.07.2023

 

Magma to jeden z tych zespołów, który mocno polaryzuje opinie na swój temat. Słuchacze gustujący w bardziej tradycyjnych odmianach rocka zazwyczaj ignorują jego twórczość. Z ich perspektywy jest to muzyka hermetyczna, nazbyt wymyślna, często wręcz irytująca. Z kolei zakręceni zwolennicy wynoszą grupę na piedestał. Nierzadko brakuje trochę bardziej zrównoważonego podejścia do ich twórczości.

Szukając korzeni Magmy musimy cofnąć się do 1966 roku. Osiemnastoletni Christian Vander wraz z Bernardem Paganottim (w przyszłości basista Magmy) grali w formacji Chinese. To właśnie wtedy zaczęli śpiewać teksty w wymyślonym języku. Nie był to jeszcze język kobaïański, ale specyficzny melanż francuszczyzny, włoszczyzny i przeróżnych dziwacznych dźwięków. W 1967 roku Vander udzielał się w dwóch formacjach rhythm'n'bluesowych: Wurdalaks i Cruciferius Lobonz. W tymże roku powstają jego pierwsze kompozycje („Nogma”, „Atumba”). Nie to jednak wydaje się najważniejsze. 17 lipca 1967 roku zmarł jeden z największych gigantów jazzu – John Coltrane. Dla Vandera był to ogromny cios. Autor „A Love Supreme” był jego muzycznym idolem, najważniejszym źródłem inspiracji. Młody perkusista nie jest jeszcze gotowy na prowadzenie własnego zespołu. Wciąż nie może się otrząsnąć po śmierci Coltrane'a.  Na kilkanaście miesięcy wyjeżdża do Italii. Do Paryża wraca wiosną 1969 roku. Wkrótce nawiązuje współpracę z basistą Laurentem Thibault. Z wolna zaczynają krystalizować się pomysły, które wkrótce rozwiną się w ramach nowego projektu. To właśnie wtedy Vander skomponował utwór zatytułowany„Kobaïa”. Krąg współpracowników stale się poszerza – najpierw pojawia się saksofonista Rene Garber, później wokalista Lucien Zabuski i organista Francis Moze. W rezultacie powstaje Uniweria Zekt Magma Composedra Arguezdra, która wkrótce objawi się światu jako Magma.

Vander wciąż poszukiwał optymalnego składu. W tym miejscu warto zaznaczyć, że permanentne roszady personalne były niezbywalnym elementem egzystencji francuskiej orkiestry. Po pierwszej trasie koncertowej odchodzi Zabuski. Pojawia się niezwykle istotna postać – Klaus Blasquiz. Przez długie lata jego niezwykle charakterystyczny baryton będzie jednym ze znaków rozpoznawczych grupy. Bynajmniej to nie koniec zmian. Formację zasilają również: pianista Eddie Rabin, kontrabasista Jacky Vidal i gitarzysta Claude Engel. Rabin nie zagrzał długo miejsca, bowiem został zastąpiony przez François Cahena, który rychło stał się ważnym ogniwem formacji. Laurent Thibault zdecydował się podążyć własną drogą, bowiem w owym czasie bardziej pociągały go inne rzeczy (wkrótce został producentem). Jego miejsce zajął Francis Moze. Christian Vander postanowił rozszerzyć skład personalny Magmy. Zależało mu na tym, aby wzbogacić brzmienie o sekcję dętą, która przydałaby muzyce bardziej jazzowy charakter. W rezultacie pojawiają się trzy nowe persony: Teddy Lasry (saksofon sopranowy, klarnet), Richard Raux (saksofon altowy, saksofon tenorowy, flet) i Alain „Paco” Charlery (trąbka, instrumenty perkusyjne). Jak przyznaje sam lider, ich muzyka mocno przypominała dokonania Pharoaha Sandersa z okresu „Tauhid” (1967). Początki nie były łatwe. W tym czasie grywali głównie w różnych klubach, do których często przychodziła przypadkowa publiczność. Wiele osób nie było przygotowanych na takie muzyczne doznania. Ciągle był to jeszcze czas, gdy francuska scena muzyczna była zdominowana przez twórców popowych i pop rockowych. Nurt undergroundowy był znacznie słabszy niż w Wielkiej Brytanii. Nie dziwi zatem fakt, że zazwyczaj koncerty Magmy były przyjmowane przez publikę z obojętnością. Wprawdzie część krytyków dostrzegła, że band Vandera ma spory potencjał, to jednak wyraźna większość słuchaczy skłaniała się do opinii pozostałych, którzy odnosili się do ich twórczości z obojętnością lub wręcz wzgardą.

Zaczynali jako grupa stricte akustyczna, jednak stopniowo zaczęli elektryfikować swoje instrumentarium. Najpierw dołączyli do zestawu jeden, później drugi elektryczny fortepian Fender Rhodes. W rezultacie zmieniła się nie tylko tkanka brzmieniowa, ale także profil stylistyczny. Z wolna kształtowała się specyficzna fuzja jazzu nowoczesnego i rocka. Od początku niekwestionowanym liderem był Christian Vander, który był nie tylko autorem znakomitej większości materiału, ale także głównym architektem koncepcji artystycznych. Bynajmniej to nie wszystko. Charyzmatyczny perkusista był twórcą logo zespołu, odpowiadał za jego image, wymyślił historię fikcyjnej planety Kobaïa oraz nazwę formacji. W tym ostatnim przypadku postanowił odwołać się do jednej z pierwszych kompozycji, którą napisał. Zmodyfikowany tytuł „Nogma” przeobraził się w Magma. Nie kto inny, jak Vander, był również  twórcą języka kobaïańskiego. Skąd taki pomysł? Vander uważał, że język angielski i francuski nie są w stanie w zadowalającym stopniu oddać ekspresji tworzonej przez niego muzyki. Nie chciał również, aby ograniczała go sfera semantyczna. Ważniejsze były dla niego walory brzmieniowe. Wyśpiewywane słowa miały harmonijnie koegzystować z materią muzyczną, wydatnie przyczyniając się do wzmocnienia siły przekazu. Zapewne istotny był również czynnik związany z innowacyjnością, wszak w dużym stopniu wzmacniało to oryginalność artystycznego konceptu. Język kobaïański ma egzotyczny posmak, choć nam może kojarzyć się z nieodległymi narodami europejskimi. Często brzmi jak melanż języka węgierskiego i  niemieckiego.

1 komentarz: