Faust – Faust IV (1973)


 

 26.07.2023

 

Krautrock jest jednym z tych gatunków, który w naszym kraju w „czasach internetowych” mocno zyskał na znaczeniu. Drzewiej nierzadko był traktowany jako drugorzędny nurt szeroko pojętego rocka progresywnego. Obecnie nie brakuje opinii, że był to nie tylko najbardziej „progresywny” odłam gatunku. Podkreśla się również fakt, że miał istotny wpływ na rozwój i powstanie innych rockowych nurtów muzycznych.

Dzisiaj wziąłem na warsztat krautrockowego klasyka. „Faust IV” w sferze wykonawczej nie jest z pewnością majstersztykiem. Czy jednak techniczny kunszt to warunek sine qua non sukcesu artystycznego? Muzykom brakowało muzykologicznego backgroundu, dlatego ich wycieczki w stronę awangardy kojarzyły się trochę z syndromem floydowskim (vide „Ummagumma”). Obydwa podmioty artystyczne obroniły się jednak swoją kreatywnością. O ile z pozycji „poważnej” awangardy ich eksploracje mogą razić naiwnością i siermiężnością, to już na gruncie rockowym wygląda to zgoła inaczej. Ich poczynania były niezwykle instruktywne dla wielu twórców, przyczyniając się do poszerzenia estetycznych granic rocka. Na twórczość niemieckiego bandu warto spojrzeć z szerszej perspektywy, wtedy znacznie łatwiej można dostrzec różne innowatorskie pierwiastki, które silnie oddziaływały na kolejne pokolenia muzyków rockowych. Band Hansa Joachima Irmlera wpłynął nie tylko na ostateczny kształt krautrocka. Z jego dorobku czerpali pełnymi garściami eksponenci nowej fali oraz tabuny twórców tzw. rocka alternatywnego.

Czwarty album formacji znacznie różni się stylistycznie od debiutu. W kontekście wspomnianego albumu można skonstatować, że „czwóreczka” to „Faust z ludzką twarzą”. Faktycznie, muzycy powściągnęli nieco swoje eksperymentatorskie zapędy i zaproponowali muzykę bardziej uporządkowaną pod względem formalnym. Żadną miarą nie oznacza to jednak, że zapragnęli stać się częścią mainstreamu, licząc na poklask masowego słuchacza. W dalszym ciągu jest to muzyka niekonwencjonalna i, co szczególnie istotne, oryginalna. W tym miejscu wspomnę o dwóch utworach, bowiem dobrze pokazują różne warianty strategi artystycznej muzyków. „Jennifer” na początku zaskakuje. Czyżby Faust chciał nagrać normalną balladę? Nic z tych rzeczy! Stopniowo wkraczamy do krainy ostrych dysonansów. Ostateczny kształt całości jest intrygujący. „Giggy Smile / Picnic On A Frozen River, Deuxieme Tableau” to z kolei refleks fascynacji twórczością Franka Zappy. Tym razem zespół uderza w jazz rockowe rejony i czyni to z dużą swadą.  

W pierwszej połowie lat 70. drogi i rozdroża rocka progresywnego były mocno powikłane i niejednoznaczne. Dobrą egzemplifikacją tego zjawiska jest album zachodnioniemieckiej formacji. Pod względem stylistycznym „Faust IV” jest zróżnicowany, czasami mocno rozwichrzony, jednak nie sprawia wrażenia chaotycznego. Był to zapewne świadomy, dobrze przemyślany koncept. „Faust IV” to jeden ze sztandarowych dowodów na to, że krautrock był w latach 70. jednym z najbardziej innowatorskich nutów muzycznych w obrębie rocka.

 

      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz