26.10.2022
Sequentia
Z twórczością Hildegardy zetknąłem się ładnych parę lat po tym, jak zainteresowałem się tzw. muzyką poważną. Muzyka średniowiecza od razu stała mi się bardzo bliska, jednak kompozycje frankońskiej anachoretki jakoś mnie omijały. Po raz pierwszy świadomie zetknąłem się z jej twórczością pod koniec lat 90., kiedy to album z jej muzyką polecił mi znajomy.
Dlaczego odkryłem ją tak późno? W czasach „przedinternetowych” wiedzę czerpałem z książek, czasopism muzycznych i radia. W przypadku tego ostatniego jakoś tak się złożyło, że nie trafiłem na prezentację jej nagrań. Być może wynikało to z tego, że nie pojawiały się zbyt często. Jeśli chodzi o książki to jej twórczość nie była mocno eksponowana. Czasami nie pojawiały się o niej żadne informacje. Pierwszą ważną książką na temat tzw. muzyki poważnej, którą przeczytałem, była dość popularna pozycja - „Dzieje muzyki” Bogusława Schaeffera. Mogę polecić ją każdemu, kto chce wkroczyć do królestwa muzyki klasycznej. Co ciekawe, nie znajdziemy w niej żadnych informacji na temat Hildegardy, mimo tego, że muzyce średniowiecza autor poświęcił ponad 40 stron. W tym przypadku trzeba wziąć namiar na to, że w latach 70. i na początku 80. nie była jeszcze tak ceniona.
W Polsce mniej więcej od lat 90. zauważalny był wzrost zainteresowania jej twórczością. Hildegarda pojawiła się w kultowych „Lekcjach muzyki” Piotra Orawskiego w radiowej „Dwójce”, nie zabrakło dla niej miejsca także w książce Orawskiego „Lekcje muzyki. Średniowiecze i Renesans”. Powyższa pozycja to lektura obowiązkowa dla każdego miłośnika muzyki dawnej. Generalnie, wszystkie książki Orawskiego poświęcone historii muzyki są godne uwagi.
Z perspektywy czasu, gdy już lepiej poznałem jej dorobek, muszę przyznać, że „Canticles Of Ecstasy” to jedna z najciekawszych płyt zawierających muzykę frankońskiej anachoretki. Dobrze nadaje się na początek znajomości. Jeśli komuś przypadnie do gustu, można bardziej zagłębić się w jej dokonania muzyczne. Godne uwagi są inne płyty zespołu Sequentia, który należy do grona najlepszych interpretatorów jej sztuki dźwięku. Oto kilka przykładów – „Ordo Virtutum” (1990), „Voice Of The Blood” (1995), „O Jerusalem” (1997), „Saints” (1998), „Symphoniae” (2004).
Ostatnimi czasy wahadło przesunęło się mocno w drugą stronę. Widać to szczególnie w Internecie. Nie brakuje opinii, że jej dorobek to absolutny top sztuki dźwięku w okresie średniowiecza. Wprawdzie cenię sobie jej twórczość, to jednak dość daleko mi do takich sądów. Pod względem sztuki kompozytorskiej czy też kreatywności trudno jest zestawiać ją z mistrzami polifonii z okresu szkoły Notre Dame, ars antiqua, ars nova czy też ars subtilior. Trzeba jednak pamiętać o tym, że Hildegarda, jakkolwiek by to zabrzmiało, była „człowiekiem renesansu”. Muzyka była tylko jedna z dziedzin, którą się zajmowała.
Nie dziwi mnie brak jej w podręcznikach, jej twórczość nie jest tak ważna dla rozwoju muzyki jak to niektórzy sugerują. Polecam ten artykuł:
OdpowiedzUsuńhttps://www.academia.edu/7152505/Hildegard_von_Bingen_the_Late_Great_One_and_Only_Making_the_Case_against_Modern_Hildegard_Scholarship_Questioning_Originality_in_Hildegard_von_Bingen_and_Her_Musical_Output
Jej popularność to głównie zasługa kręgów feministycznych i new age'owych (mistyczny bełkot jest niestety zawsze w cenie, nawet w XXI wieku).
Zwiększone zainteresowanie jej osobą to dość ciekawy wątek. Intrygowały mnie opinie osób, które stawiały ją na piedestale. Miała być wręcz jednym z najbardziej reprezentatywnych przedstawicieli muzyki wieków średnich. Rozumiem zachwyty nad muzyką, jednak zawsze czekałem na jakieś konkretne argumenty - dlaczego ma przynależeć do elity? Tych argumentów zawsze brakowało. Dlaczego? Myślę, że chodzi o to, o czym napisałem w tekście. Jeśli podejdziemy do tematu na chłodno i odrzucimy subiektywne zapatrywania, każda osoba, choć średnio kumata w temacie, powinna dostrzec, że jej warsztat kompozytorski nie był zbyt imponujący. Istotne są również inne czynniki obiektywne - nie znajdziemy w niej nowych treści muzycznych, nie była również specjalnie wpływowa. Krótko rzecz ujmując - postać ciekawa, intrygująca, ale, z muzycznego punktu widzenia, drugorzędna. Dzisiaj jest jednak u nas znacznie bardziej znana niż postacie naprawdę ważne i wpływowe, by wymienić tylko takie, jak: Adam de la Halle, John Dunstable czy też Philippe de Vitry.
OdpowiedzUsuńMoże uda mi się zachęcić do stworzenia listy z twoimi ulubionymi nagraniami muzyki średniowiecznej?
UsuńW sobotę zrobię sobie takie zestawienie i wrzucę w tym miejscu.
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńUlubione nagrania z muzyką z okresu średniowiecza. Bogactwo tematu jest ogromne. W zasadzie to chętnie wymieniłbym co najmniej 50 płyt. Kolejność przypadkowa. Wybrałem muzykę z różnych okresów średniowiecza (np. szkoła Notre Dame, ars antiqua, ars nova, ars subtilior).
OdpowiedzUsuńThe Hilliard Ensemble - Perotin (1989)
Huelgas Ensemble - Codex Las la Huelgas: Music From 13th Spain (1993)
Ensemble Micrologus - Le Jeu De Robin Et De Marion (2004)
Adam de la Halle - D'amoureus Cuer Voel Chanter - Les Jardins De Courtoisie(2007)
Ensemble Unicorn - Cantigas De Santa Maria (1995)
La Capella Reial De Catalunya/Hespèrion XX/Jordi Savall - Cantigas De Santa Maria: Strela Do Dia (1999)
Ensemble Gilles Binchois/Dominique Vellard - Ballades, Rondeaux, Virelais, Motets (1988)
Ensemble Gilles Binchois/Dominique Vellard - Sacred And Secular Music (2011)
Mikołaj z Radomia - Dzieła wszystkie (1996)
The Early Music Consort Of London/ David Munrow -The Art Of The Netherlands (1976)
Gothic Voices - The Unknown Lover: Songs By Solage And Machaut (2006)
Clemencic Consort/René Clemencic - Carmina Burana (1992)
The Early Music Consort Of London/ David Munrow - Music Of The Gothic Era (1976) - lepsza jest rozszerzona wersja kompaktowa z 2002 roku
The Early Music Consort Of London/ David Munrow - The Art Of Courtly Love (1973, reedycja kompaktowa z 1997 roku)
Ensemble Project Ars Nova - The Island Of St Hylarion: Music Of Cyprus 1413-1422 (1991)
Ensemble Project Ars Nova - Hommage To Johannes Ciconia, ca. 1370-1412 (1992)
La Reverdie - Madrigali E Cacce - Jacopo da Bologna (2005)
Warto jednak zauważyć, że twórczość Hildegardy z Bingen odgrywa pewien - marginalny, ale jednak - wpływ na muzykę rozrywkową, z przykładami od Nico po projekt Lingua Ignota. Album "Canticles of Ecstasy" należy do moich ulubionych dzieł z muzyką dawną, bo abstrahując od tego, ile i czy w ogóle coś wniósł do muzyki, to po prostu idealnie trafia w moje poczucie piękna.
OdpowiedzUsuńGratuluję dobrego startu!
Nie wydaje mi się, żeby Nico mogła znać jej twórczość (popularna zaczyna być dopiero od lat 90-tych). Skąd ta informacja?
UsuńCo ciekawe, jest podobno też inspiracją dla twórczości Braxtona. Obecnie sporo kompozytorów ma podobnie, ostatnio np. Clara Levy.
Nie sądzę, żeby jej wpływ na pop był głęboki, jedynym muzykiem, o którym mi wiadomo, studiującym chorał gregoriański był Scott Walker, reszta pewnie zadowala się znajomością nagrań. Wydaje mi się, że bliższy muzykom pop powinien być chorał ambroziański, może kiedyś ktoś zapoczątkuje taką modę?
Wskazane przez Ciebie przykłady to ciekawy trop, o którym w obecnych czasach trzeba pamiętać. Jeśli dla słuchaczy nagrania Hildegardy będą furtką do świata muzyki dawnej, odegrają istotną rolę edukacyjną. To ładna, uduchowiona muzyka, do tego względnie prosta w odbiorze. Zapewne znacznie rzadziej zdarza się, aby początkujący słuchacz zaczynał od skomplikowanych, spekulatywnych dzieł polifonicznych, by wymienić tylko motet izorytmiczny.
OdpowiedzUsuńTo ja może dorzucę od siebie, że z Hildegardą z Bingen zetknąłem się dość dawno - bodaj w 1994 r. - jeszcze jako licealista. Tyle że poznałem ją z zupełnie niemuzycznej strony. Jej dorobkiem zajmowała się naukowo przyjaciółka mojej matki, filozofka z KUL Małgorzata Kowalewska. Opowiadała o niej bardzo barwnie (i nawet zdaje się, że to był temat jej pracy doktorskiej), ale zupełnie pomijała wątki muzyczne. Dla mnie wtedy Hildegarda z Bingen kojarzyła się z filozofią i ewentualnie jeszcze z zielarstwem czy medycyną (bo o tym Małgorzata opowiadała). O tym, że komponowała, dowiedziałem się z 10 lat później - chyba już właśnie w "erze' internetu. Oczywiście taki, nomen omen, renesansowy (sic!) wachlarz zainteresowań był czymś typowym dla średniowiecznych erudytów (wspomnijmy Gerberta z Aurillac, czyli papieża Sylwestra II). Ale nie dla kobiet!
OdpowiedzUsuńMahavishnu, świetnie ,że wystartowałeś z blogiem. Liczę na jakieś cykliczne ujęcia tematów w perspektywie historycznej (tak jak zrobiłeś np. lwią część "poważki" na FD czy np. Soft Machine). "Rozrzucone" recenzje też będą oczywiście fajne, ale Twoje muzyczne "przekrojówki" są wyjątkowe.
A
Cieszę się, że tu trafiłeś. „Przekrojówki” na pewno będą. W pierwszej kolejności zmodyfikowane rzeczy, które już wcześniej opracowałem. Dla przykładu - wspomniany przez Ciebie modernizm pojawi się w rozszerzonej wersji. Na FD były 53 części, teraz planuję co najmniej 100. Jeśli chodzi o Soft Machine to również mógłbym zrobić z tego bardzo obszerny cykl, bo mam w odwodzie napisaną książkę na temat tego zespołu. Ostatecznie nie ujrzy światła dziennego w formie papierowej, bo nasz rynek wydawniczy nie jest zainteresowany takim niszowym tematem. Pomyślę jeszcze, jak wykorzystać ten materiał.
OdpowiedzUsuń