Richard Strauss - nowe trendy w operze


 


11.03.2025


MODERNIZM - TWÓRCY, DZIEŁA, INNOWACJE (1890-1930) 24/100

Na początku XX wieku ważnym elementem muzycznej układanki był Richard Strauss. Niemiecki kompozytor jest postacią kontrowersyjną nie tylko na polu muzycznym, bowiem wielu do dzisiaj nie wybaczyło mu flirtu i zgniłych kompromisów z hitlerowska III Rzeszą. Tym razem skupię się jednak na jego wkładzie w rozwój języka muzycznego na polu opery.

Jeśli myślimy o początkach procesu rozkładu systemu funkcyjnego dur- moll, od razu pojawiają się skojarzenia z postępowymi kompozytorami, którzy starali się zmodernizować język harmoniczny. Tym razem będzie nas interesować Richard Strauss i jego wkład w ten skomplikowany proces. Jeszcze w XIX wieku Strauss szybko doszlusował do kompozytorskiej elity, tworząc swoje słynne poematy symfoniczne. Wymieńmy najbardziej znane; „Don Juan” (1888), „Śmierć i wyzwolenie” (1890), „Przygody Sowizdrzała” (1895), „Tako rzecze Zarathustra” (1896), „Don Kichot” (1897), „Życie bohatera” (1898).

Dla naszego cyklu ważniejsze będą jednak opery: „Salome” (1905) i „Elektra” (1908). Proponuję skupić się na drugiej. W swoich najambitniejszych dziełach operowych Strauss rozwijał koncepcje Wagnera, dodając od siebie nowe pomysły. Co mogło kojarzyć się z mistrzem z Bayreuth? Ogromny aparat orkiestrowy, motywy przewodnie (motyw wizji, śmierci, zabitego Agamemnona). Strauss w niejednym względzie posunął się dalej. Szczególną uwagę warto zwrócić na język harmoniczny. Autor „Tako rzecze Zarathustra” w jeszcze większym stopniu odchodzi od tradycyjnych rozwiązań w obrębie systemu funkcyjnego dur-moll. Niejednokrotnie centrum tonalne zupełnie zanika. Ze względu na daleko posuniętą chromatyzację materiału dźwiękowego faktura jest mocno dysonansowa.

„Elektra” w niejednym względzie dobrze wpisuje się w estetykę ekspresjonizmu. Podobieństwa są zauważalne na różnych poziomach muzycznego przekazu. Wskażmy najbardziej charakterystyczne. Poszukiwania harmoniczne, mocne zróżnicowanie w sferze dynamicznej - od fragmentów mocno wyciszonych, eterycznych do eksplozywnych wybuchów, duży nacisk na dramatyzm. Zauważalne jest odchodzenie od modelu tradycyjnych partii solowych - pojawiają się specyficzne deklamacje, szepty i krzyki. Partie Elektry są trudne technicznie, czasami jest to wręcz ekstremalne wyzwanie - śpiew na granicy szaleństwa i histerii. Typowe dla idiomu ekspresjonistycznego jest skupienie się na przeżyciach wewnętrznych bohatera. Strauss przedstawia to jednak inaczej niż twórcy w dobie romantyzmu. Amplituda przeżyć jest ogromna, zaznacza się predylekcja do eksponowanie pesymizmu, czasami wątków wręcz patologicznych.

Zważywszy na charakter dzieła, rzecz jasna, nie obyło się bez kontrowersji. Gwałtownie protestowali tradycjonaliści, których szokowała niezwykła szata dźwiękowa oraz niekonwencjonalne partie śpiewaków. Czas pokazał, że był to kres awangardowych eksploracji artysty. Jego kolejna opera „Kawaler srebrnej róży” to już zupełnie inna bajka. „Elektra” to najbardziej nowoczesne dzieło Straussa, jeśli chodzi o język dźwiękowy. W tym okresie autor „Salome” był niewątpliwie w awangardzie postępu. Z perspektywy czasu można skonstatować, że „Elektra” świetnie odzwierciedla dekadenckiego ducha swojej epoki. Dzisiaj opera Straussa nie wzbudza już kontrowersji. Jest szacownym klasykiem, który może być dobrym przykładem tego, jak w bezkolizyjny sposób budować mosty łączące tradycję z nowoczesnością.

Wątek operowy powróci jeszcze w kontekście rozważań dotyczących twórczości Clauda Debussy'ego („Peleas i Melisanda”) i Albana Berga („Wozzeck”, „Lulu”).

 

 Płyta godna uwagi związana z tematem:

Richard Strauss – Elektra - Nilsson - Resnik - Krause - Collier - Stolze - Wienerphilharmoniker -Georg Solti (1967)

 W tym przypadku wybór był dość oczywisty, bowiem jest to często najwyżej ceniona wersja kontrowersyjnego dzieła Straussa. Nie jest to muzyka prosta w odbiorze, poza tym wielce specyficzna. Jeżeli ktoś nie jest miłośnikiem opery, może mieć mocno pod górkę. Muzyka również nie ułatwi sprawy. Niemniej na pewno warto zmierzyć się z tym dziełem. Choćby dlatego, że jest to jedna z najważniejszych dwudziestowiecznych oper.




1 komentarz:

  1. Tak, moja ulubiona seria powróciła ;) Świetne źródło wiedzy, cieszy mnie, że ją kontynuujesz.

    OdpowiedzUsuń